Powrót Włochów do pracy fizycznej na budowach i w rolnictwie, "zastrzeżonej" dla imigrantów, przede wszystkim z Trzeciego Świata, to uboczny efekt obecnego kryzysu - zauważają analitycy.
Polecamy: Tak zbiednieliśmy przez 10 lat
Z rozpowszechnionego przez włoskie media raportu na temat sytuacji na rynku pracy wynika, że w pierwszym półroczu 2013 r. spadło zatrudnienie cudzoziemców w małych i średnich firmach na stanowiskach robotników. Największy spadek liczby pracujących imigrantów - o 1,5 procent - zanotowano w budownictwie. Wszędzie tam wzrósł natomiast wskaźnik przyjętych do pracy Włochów.
Podczas gdy jeszcze niedawno wielu Włochów odmawiało wykonywania pracy, którą uważali za społecznie degradującą, teraz niektórzy zmuszeni przez sytuację materialną zatrudniają się jako murarze, pomocnicy na budowach, sprzątacze i robotnicy rolni.
Najwyraźniejszym dowodem tych zmian są dane napływające z "trójkąta pomidorowego" w Apulii na południu kraju, w rejonie miast Foggia, San Severo i Cerignola. Okolica ta od kilku dekad cieszy się ponurą sławą jako miejsce wyzyskiwania i złego traktowania imigrantów, zatrudnianych przy zbiorze pomidorów. Pracują tam za minimalne wynagrodzenie i żyją w fatalnych warunkach robotnicy z Europy Wschodniej - Ukraińcy, Rumuni i Bułgarzy - oraz przybysze z Trzeciego Świata. To tam przed kilkoma laty przebywały również setki Polaków, zmuszanych czasem do niewolniczej pracy i maltretowanych przez rodaków - pośredników oraz oszustów.
Na pola w rejon Cerignoli nieoczekiwanie powrócili Włosi - mieszkańcy tamtych stron, którzy wraz z imigrantami zajmują się zbieraniem pomidorów. Jeszcze niedawno było to wręcz nie do pomyślenia.
Według danych centrali związkowej Cgil na polach w tej części Apulii pracuje około 800-900 Włochów, borykających się z trudnościami finansowymi. Za 10 godzin ciężkiej pracy w słońcu otrzymują 20 euro, co bardzo poprawia ich sytuację.