Pracobiorcy górą, a przedsiębiorcy mają kłopot. Już w dziesięciu polskich miastach bezrobocie wynosi mniej niż 5 procent. Spadło poniżej naturalnego wskaźnika, za który uznaje się poziom 4-5 procent.
Na przykład w Sopocie bez pracy pozostaje już tylko 2,4 procent mieszkańców, a w Gdyni - 2,6 procent - donosi "Rzeczpospolita". Bez pracy pozostaje tam mniejszy odsetek ludności, niż w wielu stolicach zachodniej Europy.
Były minister pracy Krzysztof Pater mówi "Rzeczpospolitej", że w tych miastach problem ze znalezieniem pracy spadł praktycznie do zera, a w rejestrach bezrobotnych pozostali ci, którzy zmieniają pracę lub w ogóle nie chcą jej podejmować.
Dla pracobiorców brak bezrobocia to znakomita informacja, inaczej ją jednak oceniają przedsiębiorcy. Profesor Elżbieta Kryńska z Instytutu Pracy i Spraw Socjalnych tłumaczy, że niskie bezrobocie oznacza, iż na lokalnych rynkach pracy wyczerpuje się jeden z podstawowych zasobów, jakim jest właśnie praca. Kryńska dodaje, że może to grozić między innymi zahamowaniem tempa rozwoju firm.