* Belgia stanowi narodową mieszankę, także językową. Wszyscy wiedzą o francuskojęzycznej Walonii oraz niderlandzkiej Flandrii. Ale mało kto słyszał o autonomicznym regionie niemieckim, który leży przy granicy niemieckiej, na wysokości Köln.* Polacy, którzy znają język niemiecki i poszukują pracy za granicą, powinni zainteresować się także tym belgijskim regionem. Choćby z tego względu, że nominalnie zarobki w Belgii należą do najwyższych w Unii.
Przeciętna 1502 euro
W Belgii obowiązuje co roku aktualizowana minimalna płaca. Obecnie wynosi 1502 euro. Przy założeniu, że tygodniowy wymiar czasu pracy wynosi 38 godzin. Belgijska minimalna należy do najwyższych w Unii. Tylko w Luksemburgu (1874 euro) jest wyższa. Na kolejnych miejscach plasują się takie kraje jak Holandia (1478 euro), Irlandia (1462 euro), Francja (1430 euro) oraz Wielka Brytania (tylko 1190 euro).
Polecamy: Wigilijna harówka w marketach
Wysoki poziom najniższej płacy nie oznacza jednak, że podejmując w tym kraju jakąkolwiek pracę zarobimy ową minimalną albo i więcej. Nawet sami Belgowie nie zawsze mogą liczyć na 1502 euro miesięcznej wypłaty. Wielu pracuje na niepełny etat lub umowy, które nie są typowymi umowami o pracę.
W praktyce bywa różnie
Ocenia się, że w Belgii pracuje ponad 100 tysięcy naszych rodaków, głównie w dużych aglomeracjach, takich jak Bruksela czy Antwerpia. Polki znajdują zajęcie zwykle jako sprzątaczki, opiekunki, pomoce domowe oraz w branży rolniczej (przy zbiorach). Zaś Polacy trafiają najczęściej na budowy, wykonują prace renowacyjne, a także pomagają przy zbiorach.
Niestety, nasi rodacy często są zmuszeni pracować nielegalnie lub na fikcyjne umowy. Polscy budowlańcy rzadko kiedy pracują w belgijskich firmach. Ich pracodawcą jest zazwyczaj jakiś przedsiębiorczy Polak albo inny cudzoziemiec, który nie boi się działać w Belgii na granicy prawa. Bywa, że murarz z Polski musi zarejestrować własną firmę, w kraju lub na miejscu, aby dostać robotę na belgijskiej budowie. To wszystko sprawia, że trudno potem wymagać ustawową płacę na poziomie 1502 euro. Polacy jednak chętnie jeżdżą na saksy do Belgii, bo zwykle i tak zarobią tam więcej niż w Niemczech.
Eupen i St. Vith
Skąd wzięły się w Belgii niemieckojęzyczne regiony? To dosyć długa historia. Gminy Eupen i St. Vith to w sumie 854 km kw., na których zamieszkuje 77 tysięcy osób, z czego ponad 90 proc. na co dzień używa języka niemieckiego. Przez setki lat ziemie te były pod wpływami niemieckimi, a po powstaniu jednolitego państwa niemieckiego w XIX wieku weszły w skład Rzeszy. Dopiero w 1920 roku, w wyniku Traktatu Wersalskiego, region Eupen i St. Vith zostały włączone do Belgii. Nie na zawsze. W 1940 roku Niemcy zaanektowały ponownie te sporne tereny. A od 1945 roku wszystko wróciło do normy, czyli znowu górą była Belgia i tak jest do dzisiaj.
Niemcy nie narzekają, że żyją pod belgijskim panowaniem. Nikt ich nie ,,belgizuje", nie zmusza do używania francuskiego lub niderlandzkiego. Gdy przejeżdża się przez region Eupen i St. Vith ma się wrażenie, że to kawałek Niemiec. Wszędzie niemieckie napisy, a nawet widać niemiecki porządek. Jakieś tendencje do większej autonomii jednak występują. Lecz, gdy zapytano w sondażu mieszkańców Eupen, do którego kraju chcieliby się przyłączyć, większość nie wybrała Niemcy lecz niedaleki Luksemburg.
W poszukiwaniu pracy
Niemieckie gminy w Belgii mają rozbudowane strony internetowe, prowadzone oczywiście także w języku niemieckim. Tamże można znaleźć linki do miejscowych urzędów pracy (arbeitsamt), a tam oferty pracy z regionu, które można przeszukiwać według branż i gmin. Link do ogłoszeń z ofertami pracy: www.dglive.be/desktopdefault/aspx/tabid-2663.
jl