Trwa ładowanie...
Zaloguj
Praca dla ciebie
Przejdź na
oprac. Krzysztof Janoś
|
aktualizacja

Koronawirus. Pracodawca wykorzystuje lukę w obostrzeniach. "Wożą nas jak bydło"

18
Podziel się:

Walter Koops przewozi swoich ludzi do pracy za granice autobusami po brzegi wypełnionymi ludźmi. Nie muszą przestrzegać obostrzeń i zapewniać dystansu w środkach transportu. Jak to możliwe?

Koronawirus. Pracodawca wykorzystuje lukę w obostrzeniach. "Wożą nas jak bydło"
W autobusach firmy na wiosnę, ze względu na pandemię z 50 miejscami jeździło 25 osób. (East News, Marek Lasyk)

Pracownicy nazywają pojazdy napakowane do ostatniego miejsca "świniobusami". Na łamach "Gazety Wyborczej" narzekają - Wożą nas jak bydło.

W całej sprawie poszkodowani czują się pracownicy polskiego oddziału firmy Walter Koops. To europejska korporacja logistyczna. Polacy w niej pracujący, są kierowcami tirów.

Zobacz także: Karetki stojące w kolejkach, walka o łóżka. Przejmująca relacja ratownika medycznego z Warszawy

Na własny koszt przyjeżdżają z rożnych stron kraju do Poznania, skąd już autobusami są zabierani do oddziałów firmy i jadą wiele godzin do Anglii, Niemiec czy Włoch.

Na wiosnę, ze względu na pandemię w autobusach z 50 miejscami jeździło 25 osób. Teraz, jak przekonują pracownicy, nie obowiązują już te zasady, zuepłnie jakby drugiej fali zachorowań nie było. Autobusy są pełne.

Pracownicy szukali pomocy na własną rękę w inspekcji pracy i w sanepidzie. Wezwali nawet policję, która miała skontrolować warunki przewozu.

Okazało się jednak, że pracodawca wykorzystuje lukę w prawie i wszystko jest zgodne z rozporządzeniami. Wprawdzie określono w nich zasady przemieszczania się, ale limity pojawiły się tylko dla autobusów publicznego transportu zbiorowego.

Dlatego w komunikacji publicznej pasażerowie mogą zajmować jedynie 50 proc. miejsc siedzących. Nie dotyczy to jednak transportu prywatnego, a takim jest przewóz osób do pracy. Wniosek zatem z tego taki, że jeśli firma nie chce, to nie musi się troszczyć o pracowników. 

Kierowniczka polskiego oddziału Wolter Koops w rozmowie z "GW" zapewnia, że firma nie ma sobie nic do zarzucenia. - Jeżdżą po dwa 60-osobowe autobusy, a w nich po 30 pracowników. Policja nie uznała, że robię coś źle - mówi na łamach dziennika.

Mimo że nie ma sobie nic do zarzucenia, to nie chciała wypowiadać się publicznie pod nazwiskiem.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
wiadomości
gospodarka
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(18)
hihi
3 lata temu
niech dojeżdzają sami albo niech się zwolnią
walek
3 lata temu
Pamiętam jak wożono pracowników huty w B.....e . Na samochodach z plandekom i w czasie ówczesnych mrozów sięgających poniżej - 20 stopni Celsiusa . To był raj na ziemi !
Khal drogo
3 lata temu
Niech w Niemczech kontrole przeprowadza i zobaczymy czy nie ma zastrzezen
Czesio
3 lata temu
Ta kierowniczka to prawdy nie mówi. wracaliśmy do Polski po 59 osób. Dopiero po artykule w wyborczej to się zmieniło. Dziękujemy ci gazety wyborcza
Roland
3 lata temu
A ja jestem za wolnością !!! Która kreują wszystkie grupy społeczne. .. Nie jestem zadowolony, mam zastrzeżenia ? Nie korzystam, nie pracuje dla takich ! Inaczej to słabeusze i bydełko roszczeniowe i wiecznie nie zadowolone i najlepiej niech ktoś coś z tm zrobi ...Dorośnijcie do bycia dorosłym i odpowiedzialnym.