Trwa ładowanie...
Praca dla ciebie
Przejdź na

Ile dziś powinien zarabiać człowiek, żeby godnie żyć?

0
Podziel się:

Powstały dwa alternatywne rynki pracy.
Jeden ludzi na etatach mających prawa pracownicze, drugi na cywilnoprawnych,
którzy tych praw są pozbawieni - mówi Piotr Duda, Przewodniczący NSZZ "Solidarność".

Ile dziś powinien zarabiać człowiek, żeby godnie żyć?

Czy możemy obawiać się utraty pracy w tym roku, dlaczego przedsiębiorcy nie zatrudniają ludzi młodych i pozbywają się osób starszych, ile powinna wynosić najniższa pensja? Na te i inne pytania w rozmowie z Wirtualną Polską odpowiada Piotr Duda, Przewodniczący NSZZ "Solidarność".* * - Rok 2012 r. skończył się nie tylko brakiem 16 mld zł w budżecie państwa, ale też falą upadłości firm i rosnącym bezrobociem. Czy polscy pracownicy mogą czuć się zagrożeni o swój byt? Ilu z nich może jeszcze stracić pracę?

- Polscy pracownicy przede wszystkim nie mogą liczyć na swoje państwo. Inaczej niż np. włoscy. Przykład Fiata jest tu niezwykle wymowny. Zagrożenie? Oczywiście. Pomysłem przedsiębiorców i władzy na walkę z kryzysem jest większa elastyczność na rynku pracy, tyle że skutek jest dokładnie odwrotny. Największe bezrobocie jest tam, gdzie jest największa elastyczność, np. w Hiszpanii. Stabilne zatrudnienie jest jednym z istotnych elementów budowania szeroko pojętego poczucia bezpieczeństwa. Bez tego, nawet nie ma co myśleć np. o demografii.

- Myśli pan, że wiele jest osób, które nie potrafią dać sobie rady w życiu? W minionym roku mówił pan, że będzie walczył o takich ludzi.

- Najnowszy raport Komisji Europejskiej umieszcza Polskę w grupie państw najbardziej zagrożonych ubóstwem i wykluczeniem. Dotyczy to 27 proc. naszego społeczeństwa. Czy wiele jest osób? Oto odpowiedź. Dramat. ,,Solidarność" stała się dzisiaj praktycznie jedynym rzecznikiem w sprawach pracowniczych, społecznych, rodzinnych. I będziemy wypełniać swoją rolę. Ale ci ludzie też muszą chcieć sobie pomóc. Jeśli organizujemy akcje, np. przeciwko wydłużeniu wieku emerytalnego, a sprawa dotyczy ponad 15 mln ubezpieczonych, to część z nich powinna nas wesprzeć. Tylko organizując się wokół wspólnych celów możemy skutecznie wygrywać nasze sprawy. We Francji związki zawodowe skupiają kilkanaście procent zatrudnionych, ale na ich wezwanie na ulice wychodzą miliony obywateli.

- Bezrobocie, szczególnie wśród młodych ludzi, ciągle się powiększa. Czy oznacza to, że dla firm nie są oni wartościowymi pracownikami?

- Skala patologii nadużywania umów śmieciowych, szczególnie dotykająca młodych ludzi, jest tak wielka, że dla firm pracownik nie ma wielkiej wartości. Wielu przedsiębiorców traktuje ich wręcz jak śmieci. Aby w razie czego można było się ich jak najszybciej pozbyć.

- A co ze starszymi ludźmi? Fala bezrobocia dotyka szczególnie tych po pięćdziesiątce, a przecież teraz wiek emerytalny znacznie się wydłużył. Mają szansę na normalną pracę za godziwe pieniądze?

- Osią naszego sporu z rządem i popierającymi go przedsiębiorcami, były trzy tematy. Rynek pracy, opieka zdrowotna oraz demografia. Wskazywaliśmy, że w naszych realiach ludzie krótko żyją w zdrowiu, że nasz rynek pracy nie jest przystosowany do ludzi starszych. Konkurencyjność naszej gospodarki oparta jest na kosztach pracy. To zła gospodarka, to droga donikąd. Przy coraz słabszym przemyśle, pracodawcy potrzebują ludzi tanich, zdrowych, wydajnych i całkowicie dyspozycyjnych. Jak pokazuje fiasko rządowego programu 50+, pracodawcy nie chcą ludzi starszych. A dzisiaj mówimy już nie o 50+, ale 60+. Nie, w Polsce ludzie starsi nie mają szansy na normalną pracę. Jeśli już ją stracą, przeważnie jej nie odzyskują. Szczególnie kobiety po 50-tce.

- Czym skutkuje praca na umowy śmieciowe?

- To usankcjonowany prawem wyzysk. Powstały dwa alternatywne rynki pracy. Jeden ludzi na etatach mających prawa pracownicze, drugi na cywilnoprawnych, którzy tych praw są pozbawieni. Jedni ponoszący koszty utrzymania systemu ubezpieczeń, drudzy z tego obowiązku zwolnieni. To powoduje, że ludzie na śmieciówkach nie pracują na swoje emerytury, a w razie wypadku, choroby, nie mogą mieć płatnego zwolnienia lekarskiego. Nie mogą też normalnie, czyli płatnie wypoczywać. Poza tym do systemu ubezpieczeń nie wpływają ogromne środki. Według różnych szacunków od kilku do kilkunastu miliardów zł rocznie. To prosta ścieżka do zapaści systemu. Możemy sobie wydłużać wiek emerytalny nawet do 100 lat i tak to nic nie da.

- Wiele się teraz mówi o coraz większej liczbie fotoradarów, jakich można spodziewać się na drogach. Czy zawodowi kierowcy proszą pana i ,,Solidarność" o interwencję w tej sprawie?

- Kierowcy zorganizowani w ,,Solidarności" mają lepsze warunki pracy niż ich koledzy niezwiązkowcy. Dlatego nie muszą tak się szarpać. A co do samych fotoradarów, to pamiętam jak w kampanii wyborczej 2007 roku politycy PO gromili poprzedników, że zamiast budować drogi i poprawiać bezpieczeństwo, stawiają fotoradary. To kolejny objaw hipokryzji dzisiejszej władzy.

- Jakie grupy zawodowe najczęściej proszą ,,Solidarność" o wsparcie?

- ,,Solidarność" to zorganizowani pracownicy. Sensem i miejscem istnienia związku zawodowego jest zakład pracy. A więc ,,Solidarność" to różne grupy zawodowe i blisko 10 tys. organizacji zakładowych. To, co robi Komisja Krajowa, którą kieruję i poszczególne regiony, to pomoc w sytuacji, gdy te organizacje nie dają sobie rady.

- Jak pan myśli, ile dziś powinien zarabiać człowiek, żeby godnie żyć?

- Płaca minimalna powinna stanowić 50 proc. przeciętnego wynagrodzenia. Taki projekt leży w Sejmie i od 1,5 roku zbiera kurz. To jest punkt odniesienia. Co do wysokości zarobków? Pracownicy muszą się organizować i tworzyć siłę, dzięki której będą mieli wpływ na swoje warunki pracy. Jeśli u danego pracodawcy stworzą taką siłę, to wymuszą na tym przedsiębiorcy bardziej sprawiedliwy podział zysku. I tak się dzieje wszędzie tam, gdzie jest ,,Solidarność". Źródłem finansowania naszych oczekiwań jest zysk, który wspólnie z pracodawcą wypracowujemy. Dlatego musi być on bardziej sprawiedliwie dzielony niż dzieje się to dzisiaj.

- Czy, mimo wszystko, początek roku sprzyja patrzeniu na przyszłość z optymizmem?

- Nie wyznaję zasady im gorzej, tym lepiej - bo zawsze stracą na tym przede wszystkim pracownicy. Gdybym nie był optymistą, nie robiłbym tego, co robię. Chcę pomagać ludziom, a najbardziej potrzebują pomocy ci, którym źle się dzieje. Myślę, że to będzie ciężki rok, ale dzięki temu może ludzie się obudzą i staną się bardziej aktywni w obronie swoich spraw. Tego im i sobie życzę.

ml /AK/WP.PL

Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(0)