_ - Po otwarciu niemieckiego rynku pracy 1 maja firmy z Bawarii zamierzają zabiegać o wykwalifikowanych pracowników z nowych krajów UE, w tym Polski _ - zapowiedział szef Zrzeszenia Bawarskiej Gospodarki Bertram Brossardt gazecie _ Passauer Neue Presse _.
_ - Dostrzegamy, że nie możemy zaspokoić naszego zapotrzebowania na siłę roboczą podejmując działania tylko na niemieckim rynku pracy. Dlatego po 1 maja otworzymy portale werbunkowe w państwach, które obejmie swoboda przepływu siły roboczej - Polsce, Czechach, Republice Słowackiej i na Węgrzech _ - powiedział Brossardt .
Wyjaśnił, że za pośrednictwem stron internetowych, prowadzonych językach poszczególnych państw fachowcy i inżynierowie będą mogli ubiegać się o pracę. Podstawowym wymogiem będą umiejętności oraz znajomość języka.
[ ( http://static1.money.pl/i/h/153/t37273.jpg ) ] (http://news.money.pl/artykul/ponad;3;mln;bezrobotnych;ale;ma;byc;lepiej,42,0,747562.html) Ponad 3 mln bezrobotnych. Ale ma być lepiej
Brossardt zaznaczył również, że władze Niemiec powinny podjąć działania, które pozwolą zapobiec po 1 maja _ dumpingowi płacowemu _ ze strony pracowników tymczasowych ze wschodnioeuropejskich państw UE. _ _
_ - Nie może być tak, że firmy pośrednictwa dla pracowników tymczasowych z Polski albo Czech sprowadzą do nas (Niemiec) siłę roboczą za trzy albo cztery euro na godzinę _ - powiedział.
Niemieckie przedsiębiorstwa skarżą się na brak wykwalifikowanych pracowników, ostrzegając, że problem ten może stać się hamulcem wzrostu gospodarczego w Niemczech.
Według opublikowanej w zeszły poniedziałek ankiety firmy doradczej Ernst&Young ponad połowa średnich i małych firm niemieckich obawia się spadku obrotów z powodu braku wykwalifikowanego personelu. Już obecnie straty związane z niewystarczającą liczbą fachowców szacowane są na 30 mld euro rocznie.
Dlatego część przedsiębiorców pewne nadzieje na rozwiązanie problemu braku specjalistów wiąże z wygaśnięciem 1 maja tego roku siedmioletniego okresu przejściowego, w którym _ stare _ kraje UE mogły utrzymywać bariery w dostępie do swych rynków pracy dla obywateli ośmiu nowych państw Unii, przyjętych w 2004 r. Tylko Austria i Niemcy wykorzystały cały możliwy okres przejściowy.
Przedsiębiorcy apelują też do władz Niemiec o wdrożenie rozwiązań, które ułatwiłyby zatrudnianie fachowców spoza UE. Jednak politycy rządzącej koalicji chadecko-liberalnej nie są zgodni w tej sprawie.
Minister gospodarki z liberalnej partii FDP, Rainer Bruederle proponował wprowadzenie systemu polegającego na przyznawaniu imigrantom punktów za wykształcenie, znajomość języka, itp. Z kolei chadecy, w tym kanclerz Angela Merkel, podkreślają, że pierwszeństwo przed imigracją zarobkową powinno mieć zmobilizowanie niewykorzystanego potencjału siły roboczej, szczególnie spośród blisko 3 mln bezrobotnych oraz osób starszych.
Według wiceprzewodniczącego frakcji CDU Michaela Fuchsa w niemieckiej chadecji pojawił się też pomysł, by do pracy w Niemczech zachęcać młodych, wykształconych ludzi także z krajów południa UE, które borykają się z kryzysem gospodarczym, np. Hiszpanii i Portugalii. - _ Na południu oraz na wschodzie Europy jest wielu bezrobotnych młodych ludzi, usilnie poszukujących pracy _ - powiedział Fuchs tygodnikowi _ Der Spiegel _.
Czytaj w Money.pl