Do 2020 roku liczba osób zdolnych do przekwalifikowania się, zmiany miejsca pracy oraz dodatkowej specjalizacji zmniejszy się w Polsce o 1,1 miliona w stosunku do 2013 r. - wynika danych GUS. Najgorzej będzie w latach 2020-2035, gdy liczba osób w wieku produkcyjnym mobilnym zmniejszy się aż o 3,5 miliona. Pracodawcy muszą przygotować się na niedobór wykwalifikowanej kadry pracowniczej.
Zgodnie z danymi Głównego Urzędu Statystycznego, opublikowanymi w raporcie "Population Projection 2014-2050", odsetek ludności w wieku produkcyjnym mobilnym w Polsce regularnie maleje. To stawia pracodawców przed poważnymi wyzwaniami rekrutacyjnymi.
Wiek produkcyjny mobilny jest najczęściej określany w przedziale18-44 lata. Przyjmuje się, że osoby w tym wieku - niezależnie od płci - są zdolne do zmiany stanowiska, miejsca pracy a nawet do przekwalifikowania się.
W związku ze starzeniem się społeczeństwa zwiększa się na rynku pracy procentowy udział osób produkcyjnych niemobilnych. Jeszcze w 2013 odsetek ten wynosił około 38 proc., a według prognoz GUS w 2035 r. wyniesie prawie 50 proc.
Zdaniem ekspertów przedsiębiorstwa muszą w tej sytuacji zrewidować dotychczasowe podejście do rekrutacji i zadbać o zwiększenie efektywności procesu zatrudnienia kadr.
- Powstaje rynek faworyzujący specjalistę, którego firmy nie będą chciały wypuścić z rąk - mówi Konrad Królikowski z firmy rekrutacyjnej Relyon Recruitment & IT Service. - Odczuć da się to m.in. w branży produkcyjnej, gdzie już teraz znalezienie wykwalifikowanego inżyniera jest naprawdę trudne - dodaje.
- Taki specjalista bezpośrednio po zakończeniu edukacji potrzebuje przygotowania do konkretnych zadań w przedsiębiorstwie, przez co proces wprowadzania go do pracy trwa znacznie dłużej niż standardowa edukacja w innych branżach. Mimo to od razu po odebraniu dyplomu najlepsi absolwenci mogą przebierać w ofertach, a sytuacja ta będzie się tylko nasilać - ostrzega Królikowski. - Pracodawcy będą zmuszeni mierzyć się z olbrzymią konkurencją w dotarciu do pracownika o odpowiednich kwalifikacjach - stwierdza.
Jednym z rozwiązań, które mają zaradzić tej sytuacji są studia dualne, czyli takie, które umożliwiają jednoczesną naukę i odbywanie praktyki w firmie, która jest partnerem uczelni. Wiele przedsiębiorstw wyraża zainteresowanie współpracą z uczelniami, tak by od pierwszych lat edukacji na specjalistycznym kierunku mieć dostęp do potencjalnego pracownika oraz móc wywierać wpływ na efekty jego kształcenia.
- Studia dualne to najbardziej efektywny model kształcenia - podsumował seminarium dotyczące nowoczesnych wymagań rynku pracy Jarosław Gowin, minister nauki i szkolnictwa wyższego. Zwrócił uwagę, że obecne wyzwania gospodarcze wymagają współpracy biznesu z nauką, a studia dualne stanowią idealną odpowiedź na zapotrzebowanie rynku.
- Wymagania zmieniają się nawet w trakcie nauki. Firmy rozwijają się, a ich oczekiwania modyfikują się. Dlatego też świetnie może się tu sprawdzić kształcenie dualne, pozwalające na elastyczność - zauważa Arkadiusz Mężyk, rektor Politechniki Śląskiej, która od tego roku akademickiego jako pierwsza oferuje kształcenie w ramach studiów dualnych na kierunku "Mechanika i budowa maszyn". - Student ma nieustanny kontakt z firmą i może dostosowywać się do jej potrzeb - wyjaśnia.
W ramach oferty przygotowanej przy współpracy z Katowicką Specjalną Strefą Ekonomiczną, 35 studentów otrzymuje możliwość nauki według programu opracowanego wraz z przedstawicielami firm partnerskich. Zgodnie z programem edukacji na wspomnianym kierunku, oprócz każdorocznego objęcia studentów sześciomiesięcznymi stażami, około 400 godzin zajęć podczas całego toku studiów będzie prowadzona przez przedstawicieli firm współpracujących.
- Polski rynek pracy potrzebuje specjalistów, dlatego kształcenie dualne jest propozycją, która zyskuje na znaczeniu. Absolwenci po zakończeniu studiów z miejsca gotowi są do pracy na odpowiedzialnych stanowiskach, ponieważ byli do tego przygotowywani już od pierwszego roku - podsumowuje Konrad Królikowski z Relyon Recruitment & IT Services.