Poszukując pracy za granicą, łatwo wpaść w sidła naciągaczy. Na liście ich obietnic znajduje się wymarzony ,,pakiet" - zapraszają do raju, nie pytają o kwalifikacje, a do tego oferują olbrzymie zarobki, zakwaterowanie i transport. Warunek jest jeden - zadatek. Znikają zaraz po wzięciu gotówki
Od maja tego roku mieliśmy kilkanaście takich przypadków, z czego kilka zgłosiliśmy na policję. Na pozostałe oszukani, oprócz potwierdzenia wpłaty, nie mieli dowodów - mówi Przemysław Osuch, Business Development Director w Adecco Poland. Oszuści działają według podobnych schematów. Aby przyciągnąć jak najwięcej niedoświadczonych osób, zamieszczają w prasie lub internecie zachęcające ogłoszenie z numerem telefonu komórkowego. Komunikat jest prosty: ,,Anglia praca od zaraz, odpowiedzialne osoby kobiety i mężczyźni. Wysokie zarobki". Podczas rozmowy telefonicznej przedstawiają się jako pracownicy dużych agencji zatrudnienia, jak Adecco czy OTTO, i niemal od razu przechodzą do kwestii zaliczki. Pieniądze mają pomóc pokryć wszelkie formalności związane z pracą poza granicami kraju. Po przelaniu żądanej kwoty kontakt z fałszywymi pośrednikami urywa się natychmiast. O tym, ile osób padło ofiarą oszustów, można się przekonać, chociażby zaglądając na portal oszukany.pl, stworzony specjalnie dla osób wyjeżdżających do
pracy za granicę i zawierający czarną listę nieuczciwych pośredników.
Happy end to wyjątek
- Muszę przyznać, że uratowało mnie zwyczajne nieporozumienie - wspomina Anna ze Szczecina. W internecie znalazła ogłoszenie, w którym poszukiwano kobiet do sprzątania salonu BMW w Niemczech.
- Od razu zadzwoniłam. Z rozmowy wynikało, że pośrednikiem w zatrudnieniu jest firma Adecco. Miałam dostać 1,8 tys. euro na rękę miesięcznie. Warunkiem zatrudnienia było jednak zalogowanie się na stronie agencji za pomocą kodów, co zgodnie ze słowami mężczyzny miało kosztować mnie 200 euro - mówi. W celu przekazania kodu umówili się pod konkretnym adresem. Anna była przekonana, że chodzi o jedną z placówek firmy Adecco, tymczasem w podanym miejscu nie znalazła żadnego biura agencji. Od razu skontaktowała się z mężczyzną telefonicznie. - Okazało się, że fałszywy pośrednik, podając mi adres, miał na myśli placówkę banku, w którym miałam wpłacić pieniądze, nie zaś oddział biura. Moje pytania wyraźnie go zdenerwowały, dlatego jego ofertę postanowiłam sprawdzić u źródła. W agencji nikt o niej nie słyszał - wyjaśnia. Jak się okazuje, sposobów na umiejętne podejście osób poszukujących pracy jest wiele. Przekonała się o tym Małgorzata z Poznania. W rozmowie z osobą, która gwarantowała zatrudnienie za Odrą,
dowiedziała się, że decyzję o pracy musi podjąć szybko. Pozostały jedynie dwa wolne miejsca i aby dostać swoją szansę, musi wpłacić 650 zł. Wątpliwości Małgorzaty zaczęły rosnąć, gdy usłyszała, że umowę ma podpisywać na następny dzień - w niedzielę. Konsultacja z agencją pracy, którą człowiek rzekomo reprezentował, potwierdziła jej obawy. Nie wszyscy mają takie szczęście. - Kiedy wpłaciłem pieniądze, mój pośrednik wyłączył telefon - żali się Andrzej na forum internetowym. I tak skończył się jego sen o szybkich pieniądzach.
Patent na oszustów Reguła jest prosta. - Legalna agencja nigdy nie pobiera pieniędzy za pośrednictwo w znalezieniu pracy, nie ,,ściąga" ich także z wynagrodzenia i nie wysyła pracownika bez przedstawienia umowy, w której potwierdzone są warunki zatrudnienia - przestrzega Przemysław Osuch. Wykaz zarejestrowanych agencji jest dostępny na stronie internetowej www.kraz.praca.gov.pl.
Joanna Bucior