W Polsce zasiłek dla bezrobotnych przyznawany jest nielicznym, niechętnie i nie wystarcza na pokrycie nawet podstawowych potrzeb. Jednak nie wszędzie tak jest. Wśród krajów, do których jeździmy pracować, są i takie, gdzie bezrobotni otrzymują więcej, niż wynosi polska średnia krajowa. Niekiedy znacznie więcej.
- Zatrudnisz absolwenta, zwolnią Cię z płacenia składki
- Jak przeżyć za minimalną pensję?
- GUS: stopa bezrobocia w październiku wyniosła 11,8 proc W czasach kryzysu utrata pracy - w tym za granicą - nie jest rzadkością. Zanim dojdzie do takiej sytuacji warto się dowiedzieć, gdzie system opieki socjalnej gwarantuje godziwe zabezpieczenie na wypadek bezrobocia. Tym bardziej że wysokość takiego świadczenia znacząco się różni w zależności od kraju i może wynosić od kilkuset do niemal 2 tys. euro miesięcznie. Gdzie zatem ,,najlepiej" stracić pracę? Zdecydowanie w krajach skandynawskich. Tam, ale także w Niemczech, zasiłki ustala się w wysokości, która ma pozwolić bezrobotnemu na uniknięcie społecznej marginalizacji i dość swobodne szukanie nowej pracy. W porównaniu z socjalnymi rajami północnej Europy daleko w tyle pozostaje popularna wśród Polaków Wielka Brytania, gdzie zabezpieczenia należą z kolei do najniższych w ,,starej" Unii.
Skandynawskie zasiłki
Inaczej jest w Danii, gdzie zasiłki dla bezrobotnych stały się ważnym elementem polityki społecznej i gospodarczej państwa - tzw. flexicurity. Wykorzystuje się je nie tylko jako instrument pomocy dla osób pozostających bez pracy, ale też narzędzie służące do nakręcania gospodarczej koniunktury i swoisty ,,zamiennik" płacy minimalnej. Duńczycy uznali, że odpowiednio wysoka pomoc dla tych, którzy nie będą pracować, zmusi pracodawców do oferowania atrakcyjnych (w porównaniu z zasiłkiem) wynagrodzeń osobom najmniej zarabiającym.
To z kolei miało zwiększyć popyt i doprowadzić do spadku bezrobocia, które w chwili wprowadzania nowego systemu, utrzymywało się na kilkunastoprocentowym poziomie. O jakie kwoty zasiłku chodzi w tym wypadku? Nawet o 90 proc. ostatniej pensji przed utratą pracy, jednak nie więcej niż 3760 koron duńskich (2,2 tys. zł) na... tydzień. W skali miesiąca duński bezrobotny może liczyć na ponad dwie polskie średnie krajowe.
Zasiłek jest wypłacany przez dwa lata (przed kryzysem - cztery), jednak w drugim roku trzeba zacząć uczestniczyć w kursach zawodowych oferowanych przez urzędy pracy. By móc ubiegać się o te pieniądze, trzeba w ciągu trzech lat przed utratą posady przepracować przynajmniej 52 tygodnie i być w tym czasie członkiem funduszu ubezpieczeń od bezrobocia, do którego może przystąpić każdy obywatel Unii Europejskiej pracujący na terenie Danii. Warunkiem pobierania tego świadczenia jest także stała rezydencja w tym kraju, aktywne szukanie pracy - nie można np. odmówić ofercie zatrudnienia pokrywającej się z naszymi kompetencjami zawodowymi - oraz ,,bycie do dyspozycji urzędu pracy".
Ten ostatni warunek zabezpiecza Duńczyków przed płaceniem imigrantom, którzy mieszkaliby w swoim kraju i korzystali z hojnego systemu pomocy społecznej skandynawskiego państwa. W praktyce działa to tak, że niestawienie się w urzędzie dzień po otrzymaniu wezwania skutkuje utratą prawa do zasiłku. Bardzo wysokie i, podobnie jak w Danii, uzależnione od dochodów uzyskiwanych przed utratą pracy są także zasiłki w pozostałych krajach skandynawskich.
W Szwecji system świadczeń składa się z dwóch filarów - pierwszy to pomoc ,,dla każdego", niezależna od przystąpienia do dobrowolnego funduszu. Warunkiem jej otrzymywania jest stała rezydencja w Szwecji, ukończone 20 lat i zarejestrowanie się w odpowiednim urzędzie. Wynosi ona 320 koron szwedzkich (155 zł) dziennie. Po przystąpieniu do ,,drugiego filara", czyli dobrowolnego ubezpieczenia, można liczyć na sumę ponad dwa razy większą, bo 680 koron (330 zł), jednak nie więcej niż 80 proc. ostatniej wypłaty.
Pieniądze są wypłacane w tej wysokości przez 200 dni, w ciągu kolejnych 100 kwota zmniejsza się do 70 proc. Rodzice niepełnoletnich dzieci mogą liczyć jeszcze na kolejne 150 dni pomocy w wysokości właśnie 70 proc. średniego wynagrodzenia z 12 miesięcy przed utratą pracy. W Norwegii wartość pomocy jest podobna - zbliża się do 90 proc. wynagrodzenia sprzed utraty pracy - a prawo do niej zostało uzależnione od osiągnięcia określonego dochodu w ciągu trzech lat poprzedzających wystąpienie o pomoc.
Równie ciekawie sytuacja wygląda w Niemczech, gdzie wprawdzie otrzymywane kwoty są niższe, ale można też liczyć na pomoc w opłaceniu rachunków i czynszu. Jej wysokość zwykle zmniejsza wydatki na rachunki o 75 proc.
Instytucje samorządowe i federalne służą pomocą także w zakupach żywności, ubrań, kosmetyków i biletów na imprezy kulturalne. Wszystko po to, by uniknąć marginalizacji osób bezrobotnych i zapewnić im możliwość powrotu do pracy. Po utracie zatrudnienia jest się uprawnionym - wymogiem jest tu rezydencja w Niemczech oraz opłacanie składek przez minimum 12 miesięcy w ciągu ostatnich trzech lat - do zasiłku w wysokości ok. 60 proc. wynagrodzenia sprzed utraty pracy. Kwoty mogą być wyższe, gdy osoba bezrobotna opiekuje się dziećmi.
Pomoc w tej wysokości jest wypłacana przez okres od sześciu do 18 miesięcy, co zależy od stażu pracy i wieku. Po zakończeniu tego okresu można liczyć na świadczenia w ramach tzw. HARTZ IV. Oznacza to ,,kieszonkowe" w wysokości ponad 300 euro (1,3 tys. zł) dla rodzica lub rodziców oraz dzieci, a także wspomnianą pomoc w pokryciu kosztów życia, mieszkania i uniknięcia marginalizacji.
O tę pomoc jest jednak nieco trudniej - decyduje dochód rodziny, a nie tylko pozostawanie bez pracy przez jednego z małżonków, a także posiadane oszczędności. Prawo do świadczenia mogą ograniczyć także ,,nadprogramowe" dobra, takie jak np. drugi samochód lub nieruchomość. Głównym kryterium pozostaje stała rezydencja w Niemczech, gotowość podjęcia pracy oraz ,,bycie w potrzebie".
Biedniej na Wyspach
Na tym tle znacznie gorzej wypadają Wyspy, gdzie zasiłki dla bezrobotnych należą do najniższych wśród krajów ,,starej" Unii Europejskiej. Po utracie pracy - pod warunkiem opłacania składek przez dwa lata - można liczyć na zasiłek tzw. ,,contribution-based", który wypłacany jest do 182 dni. Jego maksymalna wysokość to 67,5 funtów (350 zł) tygodniowo dla osób, które skończyły 25 lat, i 53,45 (280 zł) dla młodszych. Co istotne, prawo do niego nie jest uzależnione od sytuacji materialnej danej osoby.
Po zakończeniu wypłacania świadczenia, lub gdy nie opłacało się składek wystarczająco długo, dochodzą kolejne kryteria związane z sytuacją materialną. Osoby otrzymujące niskie dochody lub zagrożone ubóstwem mogą liczyć na zasiłek ,,income based". Przykładowo posiadanie oszczędności przekraczających 6 tys. funtów (31 tys. zł) ogranicza wysokość świadczenia, którego maksimum zostało określone na poziomie 67,5 funta. Oprócz tego można oczywiście liczyć na pomoc w pokryciu kosztów mieszkania, zasiłki na dzieci oraz szereg innych zabezpieczeń socjalnych, jednak ich wysokość nijak się ma do tego, na co można liczyć w Skandynawii.
Wynika to przede wszystkim z odmiennego podejścia do pomocy społecznej. W ,,tradycyjnym" modelu - żywym w UK i Niemczech - ma ona przede wszystkim stanowić ratunek dla osób będących w potrzebie. Kraje skandynawskie zmieniły to podejście i zmierzają w stronę uniwersalnych świadczeń dostępnych dla wszystkich uczestniczących w kosztach utrzymania systemu opieki socjalnej.
Dzięki temu wzrasta akceptacja dla takich świadczeń i podatków koniecznych do ich sfinansowania, ponieważ korzystają z nich nie tylko ci, którzy są w potrzebie, ale wszyscy pracujący lub żyjący w danym kraju.
Tomasz Borejza