90 dni - tyle czasu najczęściej ma nowy pracownik na przekonanie do siebie szefa i współpracowników. To czas wystarczająco długi, by pokazać się z dobrej strony, a także by wszystko zepsuć. Umowa na okres próbny dla jednych jest sensowna, dla innych bywa propozycją nie do przyjęcia.
Tłum niepewnych
W naszym kraju blisko jedna trzecia umów o pracę jest zawieranych na czas określony. W Unii Europejskiej jest ich o połowę mniej. Przedstawiciele polskich związków zawodowych alarmują: podczas gdy w UE ilość tego typu umów raczej spada, w Polsce rośnie. Ponad 3 mln Polaków nie ma stałej umowy o pracę.
Jeden z rodzajów takich umów to tzw. umowa na okres próbny. Jej maksymalna długość, zgodnie z przepisami, może wynosić trzy miesiące.
Polecamy: Czternastka dla nauczycieli dobija gminy
Umowa na okres próbny jest niezbyt komfortowa dla pracowników, a jednocześnie często ,,leży" pracodawcom. Przed zatrudnianymi stawia życiowe bariery: trudniej z nią o kredyt, o długoterminowe plany wydatków, o regulowanie zobowiązań finansowych. Jest ona zarazem miarodajnym sposobem na sprawdzenie kwalifikacji i umiejętności nowo zatrudnionej osoby. Zawierana bywa przeważnie na maksymalnie długi, czyli trzymiesięczny okres. Zdarza się co prawda, że pracodawcy ,,próbują" nowego zatrudnionego krócej. Przeważnie jednak uznają, że należy mu się przyjrzeć jak najdokładniej.
Paradoksalnie, umowy na czas określony coraz częściej stawiają jednak na gorszej pozycji również pracodawców. Analitycy rynku pracy podkreślają: jeśli szefowi zależy na szybkim zatrudnieniu fachowca, powinien się zastanowić, czy nie zaryzykować. Zaufanie osobie z atrakcyjnym CV i przyjęcie jej od razu na czas nieokreślony może się firmie opłacać. Zyska wartościowego pracownika, który poczuje się doceniony i związany z firmą. Natomiast oferta zatrudnienia na próbę może odstraszyć, czy nawet oburzyć fachowca pewnego swoich kompetencji. Taki pracownik będzie szukał dalej, aż znajdzie kogoś gotowego obdarzyć go zaufaniem.
Pan Władysław, murarz z blisko 30-letnim stażem, denerwuje się na samą myśl o okresie próbnym: - O moich kwalifikacjach świadczy całe moje zawodowe życie. 27 lat na budowach w kraju, w Hiszpanii i w Niemczech! Czy to nie wystarczy? Z takim doświadczeniem miałbym jeszcze udowadniać, ile jestem wart?
Mimo wszystko próba?
Trzeba jednak liczyć się z tym, że pracodawca mimo wszystko będzie nalegać na podpisanie umowy próbnej z nowym, nieznanym pracownikiem. I to niezależnie od tego, jak wygląda jego CV. Dotychczasowe sukcesy, wysokie kwalifikacje, bogate doświadczenie zawodowe - to wszystko już dzisiaj może nie wystarczać. Zwolennicy umowy próbnej argumentują: - Nawet jeśli pracownik może się pochwalić dobrymi referencjami, nie znaczy to jeszcze, że potwierdzi zalety w nowej pracy. Szef uważa, że musi go sprawdzić, zwłaszcza wtedy, gdy chce mu powierzyć ważną funkcję, od której zależy rozwój i sukces firmy.
Natomiast w przypadku osoby tuż po studiach, dopiero zaczynającej karierę, sprawa jest jeszcze prostsza: tak naprawdę ona sama nie wie przecież, jak sprawdzi się w nowym miejscu pracy.
- Wszystko tak naprawdę zależy od aktualnej sytuacji w firmie. Czyli od czynnika, który bardzo szybko może się zmienić - zauważa jeden z trójmiejskich pracodawców. - W styczniu może być inaczej, w kwietniu inaczej. Jeśli potrzebuję natychmiast fachowca, będę skłonny przyjąć go tylko na podstawie CV. Ale jeśli mi się nie spieszy, to oczywiście wolę przyjąć nową osobę na próbę. Zobaczyć, jak się sprawdzi.
Pracownicy wskazują też, że sensowność zatrudniania na okres próbny zależy od rodzaju podejmowanej pracy. - Przy pracach fizycznych już po paru dniach widać, kto ile jest wart. Ale są też zawody, w których pozycję buduje się przez dłuższy czas. Na przykład handlowcom kilka miesięcy zajmuje stworzenie sieci odbiorców - komentuje ten sam pracodawca. - W tym przypadku i trzy miesiące mogą nie wystarczyć do oceny ich kompetencji.
Podpisanie trzymiesięcznej umowy bywa czasami korzystne również dla pracownika. Zyskuje on czas na sprawdzenie, czy praca i atmosfera w firmie mu odpowiada, czy zarobki dają mu satysfakcję, czy widzi dla siebie szansę rozwoju.
Umowę na okres próbny łatwo jest rozwiązać. Według art. 34 Kodeksu Pracy, jeśli została zawarta na 3 miesiące, to okres wypowiedzenia wynosi dwa tygodnie. Jeśli zawarto ją na dłużej niż 2 tygodnie, ale krócej niż na 3 miesiące, okres wypowiedzenia wynosi tydzień. W przypadku umowy krótszej niż 2 tygodnie - zaledwie trzy dni robocze. Nie trzeba też, rozwiązując ją, podawać przyczyny tej decyzji. Stąd jej przydatność dla pracodawców - i wątpliwa atrakcyjność dla pracowników.
Tomasz Kowalczyk, JK, WP.PL