Kryzys we Włoszech dotknął również imigrantów, którzy prowadzą własną działalność lub mają firmy. Biurokracja, opóźnienia płatności i ograniczenia w dostępie do kredytów, a przede wszystkim wysokie podatki i koszty utrzymania pracowników - to przeszkody, na które najbardziej uskarżają się zagraniczni przedsiębiorcy działający w Italii i, które prowadzą do zamykania spółek.
- Po raz pierwszy do Włoch przyjechałem w 1999 roku. Moja decyzja była spowodowana brakiem perspektyw w kraju i możliwością zrobienia czegoś nowego tutaj - opowiada Andrzej z Nettuno, właściciel spółki budowlanej "Andrea ristrutturazioni", która działała przez 4 lat i zatrudniała od 6 do 8 pracowników polskich i bułgarskich.
Firma we Włoszech? Stracony czas...
- Pierwsze kroki były naprawdę trudne. Przede wszystkim zero znajomości języka i zmiana branży zawodowej. Pracę rozpocząłem, jako pomocnik murarza. Przez kilka kolejnych lat pracowałem u tego samego człowieka, poza kilkoma miesiącami na początku, gdy pracowałem w firmie jego kuzyna, również, jako pomocnik. Powiem szczerze, że wtedy było fantastycznie: 20 "makaroniarzy", 3 Rumunów i ja jeden Polak z zerowa znajomością włoskiego! Ale jakoś sobie poradziłem. Później wróciłem do starego pracodawcy. Nie widząc, jednak żadnych możliwości na rozwój, a przede wszystkim na podwyżki, podjąłem decyzję o odejściu i otwarciu własnej firmy - wspomina Andrzej
- Aby otworzyć firmę należy mieć przede wszystkim księgowego, który w miarę radzi sobie z całym tym bałaganem. Zaznaczam, że we Włoszech księgowi nie ponoszą odpowiedzialności za błędy w obliczeniach lub inne pomyłki związane z rachunkowością! To ty, jako właściciel jesteś, za to wszystko odpowiedzialny i ty płacisz za ewentualne źle naliczone składki, podatki, itp., a dopiero później możesz pozwać go do sądu - podkreśla Andrzej.
- Utrzymanie firmy samej w sobie nie jest kosztowne, ale do momentu, kiedy nie zatrudniasz pracowników. Wtedy zaczyna się cyrk! Do rozliczania pracowników musisz zatrudnić kolejnego księgowego - tzw. "consulente di lavoro" (doradcę ds. pracowniczych), ponieważ twój księgowy nie może rozliczać wszystkiego. Co za tym idzie - podnosi się koszt utrzymania firmy, bo księgowy kosztuje cię rocznie 2000 euro, a kolejne 1500 euro konsultant, któremu płacisz praktycznie za nic. Później mamy koszty utrzymania pracowników, które wahają się od 3200 euro do 3500 euro miesięcznie, wliczając w to oczywiście pensje, składki ZUS, ubezpieczenie i składki tzw. kasy budowlanej, z której dwa razy w roku twój pracownik otrzymuje czeki, za które ty płacisz. Przy kilku pracownikach zatrudnionych w firmie, pracodawca nie jest w stanie na, to wszystko zarobić - wylicza Andrzej.
Coraz trudniej utrzymać firmę
Jeszcze na początku ubiegłego roku, włoskie media pisały o wzroście liczby obcokrajowców, którzy otwierali własne biznesy we Włoszech. Najwięcej spółek imigrantów powstawało na północy kraju - w przemysłowym Prato, aż 27% wszystkich działających tam firm należało do obcokrajowców. Trochę słabiej rozwijała się "obca" inicjatywa prywatna w regionach centralnych, gdzie wielu imigrantów otwierało bary lub małe jadłodajnie z kuchnią etniczną. Najgorzej było na południu, gdzie nowi zagraniczni biznesmeni, otwierający własne spółki, stanowili konkurencję dla istniejących już firm i odbierano ich, jako zagrożenie.
Obniżenie podatków i kosztów utrzymania pracowników, złagodzenie obciążeń biurokratycznych - często niepotrzebnych i nieuzasadnionych - to bez wątpienia najbardziej oczekiwane działania, jakie powinien podjąć nowy rząd. Oczekują tego wszyscy przedsiębiorcy działający na Półwyspie Apenińskim - zarówno Włosi, jak i imigranci. To także warunek, aby Włochy wyszły z recesji, która w obecnej sytuacji może wstrzymać rozwój gospodarczy kraju przez długie lata. Co prawda rząd Mario Montiego myśli o reformie rynku pracy, ale nie ma zamiaru obniżać podatków.
- Powiem szczerze, że nie dziwię się, że w tym kraju tyle osób pracuje na czarno. Inaczej się nie daje! Podatki cię niszczą, pracownikowi płacisz 1300 euro, a 1700 euro musisz odprowadzić, jako składki, ubezpieczenie i cała resztę. Trudno się dziwić, że większość stara się oszukać fiskusa, a tym bardziej, teraz gdy naprawdę mamy kryzys i nie jest łatwo. Kiedyś zarabiało się pieniądze, obecnie staramy się przeżyć! - mówi z goryczą polski przedsiębiorca budowlany.
Próbują przetrwać, ale, czy im się uda?
Pomimo kryzysu, większość zagranicznych przedsiębiorców, którzy otworzyli swoją firmę we Włoszech, ma zamiar inwestować w nią dalej z własnych oszczędności, nawet mimo strat, aby przetrwać ciężkie czasy (85,4%), 10% zastanawia się nad zawieszeniem działalności i myśli o powrocie do pracy w charakterze pracownika. Tylko 3,2% chce wrócić do kraju pochodzenia i tam otworzyć nowy biznes, 1,5% myśli o tym, aby się przebranżowić.
- Zamknąłem firmę w ubiegłym roku i żałuję, iż ją kiedykolwiek otwierałem. Tutaj nie jesteśmy w stanie konkurować z tanią siłą roboczą z Rumunii, czy Bułgarii. Może, gdyby nie kryzys i coraz więcej rąk do pracy za każdą, nawet najniższą stawkę - byłoby inaczej. Teraz staramy się przetrwać ten trudny okres. Wydaje mi się, że ci, którzy inwestują w firmy z własnych oszczędności, nie zrozumieli jeszcze, że Italia, w której można robić kokosy - już się skończyła. Włochy przez długie lata nie wyjdą z recesji - uważa Andrzej.
- Przyznam szczerze, że zaczynam rozważać myśl o powrocie do kraju. Reasumując wszystko, to wydaje się, że zmarnowałem 12 lat czasu, ale nie myli się tylko ten, co nic nie robi... - dodaje.
Z Rzymu dla polonia.wp.pl
Agnieszka Zakrzewicz