W dwa miesiące po zniesieniu okresu przejściowego na dostęp do niemieckiego rynku pracy zainteresowanie Polaków podjęciem pracy za Odrą jest niewielkie. W Niemczech utyskiwano i załamywano ręce, gdy kraj ten otworzył 1 maja 2011 roku swe granice. Niektórzy politycy ostrzegali przed zalaniem Niemiec tanią siłą roboczą. Rząd zapowiedział, że zaostrzy rygory wobec osób pracujących na czarno. Coraz głośniej zaczęto domagać się w Niemczech wprowadzenia płacy minimalnej dla wszystkich branż.
- Niekorzystne prognozy dla europejskiego rynku pracy
- Więcej wiary w siebie! Inaczej będziesz nikim
- Najbardziej brakuje... talentów Tymczasem granice są otwarte od dwóch miesięcy i prawie nic się nie dzieje. Przynajmniej według Agencji Pracy Tymczasowej Manpower otwarcie granic jak dotąd nie przyniosło prawie żadnych efektów. "Niemcy nie są atrakcyjne dla mało zarabiających Polaków. Siedem euro za godzinę dostają również w kraju" - oświadczyła Vera Calasan, szefowa Manpower Niemcy w rozmowie z esseńską Westdeutsche Allgemeine Zeitung. Manpower działa w 81 krajach, w tym w Polsce.
"Dziś w ogóle nie zajmujemy się ściąganiem ludzi do podejmowania niskopłatnych prac, ponieważ nie ma na nich zapotrzebowania" - mówi Calasan. W Polsce Manpower próbuje raczej zachęcać inżynierów do pracy w Niemczech. Ci są bowiem najbardziej potrzebni. W RFN mogliby też nieźle zarabiać. Szefowa Manpower jest przekonana, że pracownicy tymczasowi będą na dłuższą metę zarabiać tyle samo, ile miejscowa siła robocza.
Reuters, dapd, WAZ / Iwona D. Metzner red. odp. Monika Skarżyńska
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.