Źródło: GUS
W najbliższych miesiącach wyjazdy zarobkowe na Wyspy stracą na popularności wśród Polaków. Skalę tego zjawiska trudno jeszcze przewidzieć, ale część naszych rodaków zamiast szukać zatrudnienia w ojczyźnie Szekspira, zacznie rozglądać się za wolnymi stanowiskami w innej części kontynentu
- Już obserwujemy ogromne zainteresowanie naszymi nowymi ofertami pracy w Niemczech i Szwajcarii. Kandydaci chcą zarabiać jak najbliżej kraju, nie bez znaczenia jest też kurs funta, słabszy niż w poprzednich latach - mówi Magdalena Dziechciowska z firmy LSJ Agencja Pracy. W ostatnich tygodniach ,,one pound" to ok. 4,5 zł, a sporo kandydatów z rozrzewnieniem wspomina czasy, gdy brytyjską walutę przeliczano według stawki ok. 7 zł. - Od osób, które wyjechały na Wyspy, mamy coraz więcej zapytań o wakaty dostępne za naszą zachodnią granicą. Z informacji od emigrantów wynika, że taka przeprowadzka jest atrakcyjna ze względu na lokalizację i możliwość szybszego przejazdu samochodem w rodzinne strony - mówi Marcin Węgier z agencji rekrutacyjnej GlobalForce Services.
Tylko dla wybranych
Z pewnością brytyjski rynek pracy nie zacznie odgrywać podrzędnej roli dla osób poszukujących lepszych zarobków. Kto więc liczy, że w niedalekiej przyszłości ,,łatwo, szybko i przyjemnie" zdobędzie zajęcie nad Tamizą, może się rozczarować. - Cały czas mamy wielu chętnych do podjęcia zatrudnienia - mówi Marcin Spychała z agencji rekrutacyjnej PeakStaff, która prowadzi nabór kadry technicznej oraz personelu dla placówek służby zdrowia. Wprawdzie do walki o niektóre stanowiska stanie mniej kandydatów, ale trudno sobie wyobrazić, aby z dnia na dzień dobre chęci zaczęły wystarczać do podpisania umowy o pracę. - Otwarcie nowych rynków zatrudnienia nie dotyka bezpośrednio pracodawców brytyjskich. To firmy takie jak nasza zajmują się poszukiwaniem odpowiednich kandydatów - mówi Anna Laskowska z agencji rekrutacyjnej Europeople Limited. Obecnie, żeby myśleć o podboju Wysp, trzeba udokumentować kilkuletnie doświadczenie zawodowe i znać język angielski przynajmniej w stopniu komunikatywnym, choć i od tej reguły
zdarzają się odstępstwa.
Sprechen Sie Deutsch?
- Kraje niemieckojęzyczne oferują możliwości zatrudnienia w innych branżach niż Wielka Brytania - mówi Magdalena Derlacz-Popławska z agencji pośrednictwa pracy Ontos. Oczywiście istnieje lista zawodów, które zyskały miano deficytowych zarówno nad Tamizą, jak i nad Renem. Jednak nawet przedstawiciele tych profesji mogą mieć ,,pod górkę" ze względu na wymagania stawiane przez pracodawców. - Znikomy odsetek polskich pracowników służby zdrowia posługuje się biegle językiem angielskim i niemieckim. Zazwyczaj kandydaci uczą się jednego z nich, co później wpływa na wybór kraju - zauważa Ewelina Małko z agencji rekrutacyjnej TTM Healthcare. Na rynku pojawia się coraz więcej propozycji związanych z podnoszeniem umiejętności lingwistycznych pod kątem danego stanowiska. - W kwietniu uruchomiliśmy pierwszy kurs języka niemieckiego dla personelu medycznego. Wkrótce rozpoczynamy podobne zajęcia dla elektryków, hydraulików i przedstawicieli szeroko pojętej branży budowlanej - informuje Magdalena Dziechciowska.
1 maja 2011 r. to nie tylko dzień otwarcia kolejnych rynków pracy, ale również zniesienia obowiązku rejestracji w Worker Registration Scheme. Z ulgą odetchnęły nawet osoby, które z biurokracją są za pan brat, ponieważ jednym z etapów tych formalności było wniesienie opłaty wynoszącej 90 funtów. Jednak dla potencjalnych emigrantów ważne pozostają też kwestie związane z aklimatyzacją w nowym otoczeniu. - W ostatnich latach Wielka Brytania była najpopularniejszym kierunkiem wyjazdów zarobkowych. Chyba każdy ma znajomego, który pracuje bądź pracował na Wyspach, przez co samo poruszanie się po nich stało się znacznie prostsze - zauważa Marcin Spychała. Zwraca uwagę, że środowisko polonijne jest tam silnie rozwinięte. W wielu miastach można natrafić na sklepy czy restauracje oferujące przysmaki z rodzinnych stron. Na brak atrakcji nie powinni też narzekać miłośnicy szeroko rozumianej polskiej kultury, ponieważ znani artyści goszczą nad Tamizą częściej niż w innych zakątkach Europy. - Mamy tutaj ,,naszą małą
ojczyznę", gdzie każdy może z łatwością się odnaleźć. Minie jeszcze sporo czasu, zanim w krajach, które otworzyły dla Polaków rynek pracy 1 maja 2011 r., będą podobne warunki życia - twierdzi Marcin Spychała. Sporym plusem, zwłaszcza dla osób planujących częste wizyty w rodzinnych stronach, jest z pewnością gęsta siatka połączeń lotniczych.
Nie tylko NMW
- Warunki zatrudnienia są już doskonale znane, można powiedzieć ,,sprawdzone", i wielu rodakom odpowiadają - mówi Anna Laskowska. Kandydaci nie powinni zarabiać mniej niż 5,93 funta brutto za godzinę, bo właśnie tyle wynosi stawka minimalna (dla 21-latków i starszych osób). Od października National Minimum Wage (NMW) wzrośnie do 6,08 funta brutto za godzinę. Kto korzysta z usług renomowanych agencji rekrutacyjnych, ma standardowo zapewnioną pomoc w organizacji transportu. Pośrednicy, ewentualnie pracodawcy, pomagają w znalezieniu odpowiedniego zakwaterowania lub nawet je zapewniają. Do rzadkości należą przypadki, w których opłata za cztery kąty leży w gestii zatrudniającego. Koszty związane z wynajmem są dosyć zróżnicowane. Oczywiście najgłębiej do kieszeni muszą sięgnąć osoby planujące pobyt w Londynie oraz innych dużych miastach. Część rodaków stawia więc na prowincję, gdzie wprawdzie wynagrodzenia są niższe, ale wydatki na życie pozostają proporcjonalnie mniejsze. Wybrane firmy kuszą też perspektywami
rozwoju zawodowego. - Wiele pielęgniarek rozumie, że darmowe szkolenia i kursy organizowane na miejscu przez pracodawców pomogą im w dalszej karierze zawodowej - mówi Ewelina Małko.
Nie wszystko złoto, co się świeci
Nie brakuje osób, które utożsamiają pobyt w Wielkiej Brytanii z pasmem sukcesów zawodowych oraz rosnącym stanem konta, ale rzeczywistość nie musi być aż tak różowa. - W poprzednim roku sporo Polaków zdecydowało się na powrót do kraju z powodu zmniejszającej się liczby wolnych stanowisk oraz słabej znajomości języka angielskiego, uniemożliwiającej efektywne poszukiwanie zatrudnienia - mówi Ewelina Janiec z agencji rekrutacyjnej Workmates. Obecnie sytuacja na rynku pracy jest lepsza niż w minionych miesiącach. Do pośredników zgłasza się coraz więcej klientów, pojawiają się kolejne wakaty. - Jednak nadal trudno mówić o trwałej poprawie. Radzę znaleźć zajęcie jeszcze przed opuszczeniem kraju, zdecydowanie nie polecam wyjazdów ,,w ciemno" - mówi Magdalena Derlacz-Popławska. Czarne chmury nie zostały rozgonione, bo rząd Davida Camerona zapowiedział ,,łatanie" deficytu budżetowego. Jednym ze sposobów uzdrowienia finansów ma być redukcja etatów w sektorze publicznym. Choć proces ten jest zaplanowany na kilka lat, to
jednak część analityków przewiduje nie tylko wzrost bezrobocia, ale też przymusowe zwolnienia w firmach prywatnych.
Wskutek spowolnienia gospodarczego mocno ucierpiała brytyjska budowlanka, ale najprawdopodobniej najgorsze chwile ma już za sobą. - Obecnie największe zapotrzebowanie jest na brygadzistów, stolarzy, malarzy oraz tzw. złote rączki. W porównaniu z zeszłym rokiem dostajemy więcej zleceń od firm poszukujących operatów maszyn budowlanych i kierowców - mówi Ewelina Janiec. Stopniowo poprawia się również sytuacja w przemyśle, choć aktualne wskaźniki ekonomiczne nie rzucają na kolana. - W ciągu ostatnich dwunastu miesięcy w znaczący sposób zwiększyła się liczba ofert dla operatorów i programistów CNC - informuje Marcin Spychała. Wyspy pozostają dobrym miejscem na znalezienie zajęcia w rolnictwie/ogrodnictwie. Rodowici Brytyjczycy niechętnie kandydują na stanowiska związane np. ze zbieraniem warzyw, dojeniem krów czy jazdą traktorem po polu. - Dopiero zaczynają do nas napływać propozycje na ten sezon. Wymagania wobec kandydatów nie uległy zmianie, więc żeby znaleźć zatrudnienie na farmie, konieczna jest przynajmniej
podstawowa znajomość języka angielskiego i doświadczenie - mówi Anna Laskowska. Od lat personelu brakuje w służbie zdrowia i nic nie wskazuje, aby lada dzień miało się to zmienić. - Polskie pielęgniarki muszą konkurować z Irlandkami, które również poszukują pracy w Wielkiej Brytanii, ale często przewyższają je kwalifikacjami - mówi Ewelina Małko. Dodaje, że TTM Healthcare posiada wiele stanowisk specjalistycznych oraz menadżerskich. Tradycyjnie już na brak ofert nie powinni narzekać rzeźnicy. W wybranych miastach firmy czekają na kierowców (m.in. autobusów) oraz mechaników pojazdów.
Money, money, money
- Wciąż istnieje spora różnica w płacy minimalnej czy średniej, oferowanej w Polsce i na Wyspach. Ponadto siła nabywcza wynagrodzenia otrzymywanego w Wielkiej Brytanii jest większa i pozwala na wyższy poziom życia - mówi Marcin Węgier. Pracownicy wykonujący proste czynności, które nie wymagają szczególnych umiejętności czy znajomości języka angielskiego, otrzymują standardowo NMW. Opiekunki osób starszych mogą przeważnie liczyć na ok. 6,5 funta (29 zł) brutto na godzinę, a pielęgniarki 10-14 funtów (45-63 zł) brutto na godzinę. Część operatorów CNC i spawaczy zarabia 9-12 funtów (40-54 zł) brutto na godzinę. Z kolei niektóre z zakładów oferują rzeźnikom po 8-9 funtów (36-40 zł) brutto na godzinę. - W dłuższej perspektywie dla wielu pracowników dość istotna stanie się kwestia wypłacania wynagrodzenia w funtach. Obecna sytuacja gospodarcza w strefie euro jest dość niepewna i trudno przewidzieć, jaka będzie wartość euro w stosunku do złotówki w następnych latach - mówi Marcin Spychała.
Andrzej W. Skowronek
5,93 funta (27 zł) brutto na godzinę - obowiązująca stawka National Minimum Wage dla osób mających 21 lub więcej lat. Od października ustawowe minimum dla tej grupy wiekowej wzrośnie o 15 pensów.
8,30 funta (37 zł) brutto za godzinę - ogłoszona ostatnio stawka London Living Wage. Minimum płacowe dla stolicy podskoczyło o 45 pensów, ale pracodawcy nie muszą go przestrzegać.
365 funtów - o tyle w ciągu trzech ostatnich lat spadł średni dochód brytyjskiego gospodarstwa domowego (dane zebrane przez The Institute for Fiscal Studies).
780 funtów - o tyle w 2011 r. zmniejszy się średni dochód brytyjskiego gospodarstwa domowego (prognozy firmy doradczej Deloitte).
71 proc. - tylu Brytyjczyków między 16 a 24 rokiem życia obawia się napływu imigrantów nad Tamizę (badanie przeprowadzone przez organizację Ipsos MORI).
40 proc. - tylu spośród wszystkich imigrantów przebywających na terenie Wielkiej Brytanii mieszka w Londynie.