Japończycy mówią o karoshi, czyli śmierci z przepracowania. Ale umrzeć możemy także z powodu utraty posady. Psycholodzy wskazują na korelację pomiędzy bezrobociem a nałogami, oraz liczbą zawałów i samobójstw.
Nie dalej jak w sierpniu gazety rozpisywały się o młodych Brytyjczykach bez kwalifikacji, którzy nie mogą znaleźć zatrudnienia. Według dziennika "Daily Mail", ludziom tym grozi nawet śmierć. A bezpośrednim powodem zgonów są alkohol i narkotyki.
Co szósty Wyspiarz w takiej sytuacji traci życie w ciągu 10 lat. W jednym z tamtejszych miast (media nie podają nazwy) 15 proc. długotrwale bezrobotnych w wieku 16-24 lata zmarło z przedawkowania.
Inny koniec wybrał dla siebie 30-letni Marcin K. z Aleksandrowa Łódzkiego. Pod koniec ubiegłego roku popełnił samobójstwo, gdyż straciwszy pracę, nie miał z czego spłacać kredytu. Być może mężczyzna nie chciał zgodzić się na powolną autodestrukcję, na egzekucję długu przez komornika, na biedę, poniżenie i wykluczenie społeczne. A może szok, związany z otrzymaniem wypowiedzenia, to było dla niego zbyt wiele.
Amerykańscy psychiatrzy Thomas Holmes i Richard Rahe tego rodzaju przeżycie porównują do stanu, jaki odczuwamy podczas choroby lub uszkodzenia ciała. Mniejszy stres przeżywamy, gdy umiera nasz przyjaciel - twierdzą obaj badacze.
Warto dodać, że człowieka może wykończyć już sam strach przed zwolnieniem. I to nawet wtedy, kiedy stroni on od ostrych używek i daleki jest od myśli samobójczych. Dowiedli tego uczeni z fińskiego instytutu chorób zawodowych w Helsinkach. Przyjrzeli się oni życiu swoich rodaków w latach 1991-1993, kiedy ich kraj ogarnął poważny kryzys gospodarczy. Bezrobocie wzrosło wówczas prawie trzykrotnie i osiągnęło 17 procent. A osoby, które utrzymały posady, musiały przejąć obowiązki swoich ,,zredukowanych" koleżanek i kolegów. Naukowcy obserwowali pracowników, którzy przetrwali cięcia w zatrudnieniu - od burmistrzów po nauczycieli, pielęgniarki i dozorców.
Wnioski, które parę lat temu opublikowali w czasopiśmie naukowym ,,British Medical Journal", nie są wesołe. W firmach, gdzie zwolnienia były największe, zgony wywołane zawałem serca lub udarem mózgu zdarzały się dwa razy częściej. A wynikały one nie tyle z przeciążenia pracą, ile z poczucie zagrożenia i dojmującego strachu przed utratą posady.
Mirosław Sikorski