Stosunki Kowalskiego pracodawcą nie zawsze układają się wzorowo. Zawiłości prawa pracy, trudna sytuacja finansowa czy wreszcie zła wola ze strony przedsiębiorstwa powodują, że Kowalski nie zawsze może liczyć na respektowanie swoich praw. Ostatnią deską ratunku pozostaje zwrócenie się do sądu pracy w celu rozstrzygnięcia sporu między stronami.
Na takie rozwiązanie nie łatwo się jednak Kowalskiemu zdecydować. Jeśli umowa o pracę z danym pracodawcą jeszcze trwa, a nieporozumienia dotyczą spraw błahych, mało kto podejmuje tak radykalne kroki. - Większość osób, które składają pozwy do sądu przeciwko swojemu pracodawcy, jest w okresie wypowiedzenia lub właśnie zakończyło karierę w swojej dotychczasowej firmie - mówi doradca personalny z firmy doradczej z Wrocławia - Ci, którzy są nadal zatrudnieni, nawet w przypadkach tak rażącego łamania praw pracowniczych, jak nie wypłacanie wynagrodzenia, starają się jakoś przetrwać i nie narażać pracodawcy.
Jeśli Kowalski nie może w żaden inny sposób wyegzekwować swoich praw, nie pozostaje mu nic innego, jak złożyć pozew do sądu pracy. Pozew musi zawierać przynajmniej następujące elementy:
- imię i nazwisko autora pozwu
- dane dotyczące pozywającego,
- datę sporządzenia pozwu,
- dokładną nazwę oraz adres firmy, która według pozywającego łamie jego prawa,
- w miarę możliwości dokładny opis sytuacji, która zaistniała - według pozywającego - z winy pracodawcy,
- dokumenty, które mogłyby w obiektywny sposób potwierdzić zaistniałą sytuację, takie jak kserokopia rejestracji czasu pracy, umowy o pracę, listę nazwisk świadków i inne. Pozew powinien być kierowany na adres ,,Sąd Rejonowy - Sąd Pracy" przypisany terytorialnie do miejsca zamieszkania Kowalskiego. Dobrze, jeśli poszkodowanego stać na adwokata - dodaje doradca personalny - Procedury formalne są dość skomplikowane i w sytuacji, gdy sąd nawet zdecyduje, że racja leży po stronie Kowalskiego, może mu być ciężko wyegzekwować należne świadczenia od pracodawcy. Przykładem długiej drogi od złożenia pozwu do zakończenia sprawy jest sprawa Joanny, zatrudnionej od początku 2000 do maja 2002 w krakowskiej firmie budowlanej na stanowisku księgowej. W pierwszym roku jej pracy firma płaciła pracownikom regularnie. W połowie 2001 roku wypłaty zaczęły się opóźniać, ale nikt nie protestował. Wszyscy bali się pozostania bez pracy. W styczniu 2002 roku firma winna była już Joannie ponad 3000 zł, a jako wypłatę za grudzień dostała jedynie 250 zł. Złożyła pozew do rejonowego sądu w Krakowie. W firmie przepracowała do końca maja 2002 otrzymując już tylko miesięcznie po kilkaset złotych ze swojej pensji. Sąd co prawda po 4 miesiącach zasądził wypłatę przez pracodawcę zaległego wynagrodzenia wraz z odsetkami, ale firma nie zareagowała. Joanna na własną rękę udała się do komornika. Wyszło na jaw, że firma ma tak duże długi, iż nie ma szans na odzyskanie całości należnych Joannie pieniędzy.
Proces sądowy trwa przeciętnie od dwóch miesięcy do pół roku. Często na pierwszej rozprawie sąd zarządza uzupełnienie dokumentacji i zwykle przesyła powiadomienie stronie pozwanej (pracodawcy) o rozpoczętym postępowaniu sądowym. W tym czasie obie strony mogą jeszcze wnosić nowe fakty i informacje do sprawy.
Przepisów kodeksu pracy Kowalski nie powinien traktować zbyt jednostronnie, gdyż ich prawna interpretacja może się różnić od dosłownego brzmienia. Tak jest na przykład z art. 11, który mówi, że kandydat zgłaszający się do pracy nie może być dyskryminowany przez potencjalnego pracodawcę ze względu na płeć. Jednak znany jest przypadek jednego z urzędów pracy, który w 1998 roku ogłosił zapotrzebowanie na stanowisko gońca. Oferta nie zawierała żadnych szczególnych wymagań dla osób zainteresowanych tą praca. W zakresie czynności gońca leżało jednak dostarczanie pism osobom agresywnym lub pod wpływem alkoholu, a dodatkowo goniec miał wykonywać prace konserwatorskie. Z tego powodu zatrudniono na tym stanowisku mężczyznę. Umowę jednak szybko rozwiązano i Urząd Pracy znów ogłosił wakat na to stanowisko, precyzując jednak, ze chodzi o mężczyzn do 35 lat. Kobieta, która pozwała później Urząd Pracy do sądu, startowała w obu rekrutacjach i nie została przyjęta. Pozew uzasadniła tym, że nie została przyjęta na stanowisko
gońca tylko dlatego, że nie jest mężczyzną. Sprawę przegrała, ponieważ pracodawca miał prawo wybrać najbardziej odpowiedniego pracownika.
Choć oddanie sprawy do sądu to ostateczność, doradcy personalni i prawnicy doradzają konsekwentne egzekwowanie swoich praw - Jeśli niedotrzymanie umowy albo łamanie prawa przez pracodawcę jest bardzo wyraźne, nie ma sensu pozostawać bezczynnym - przekonuje pracownik biura personalnego we Wrocławiu - To tylko przyzwyczaja pracodawcę do bezkarności za naruszanie podstawowych praw pracowniczych. Bezczynność psuje rynek pracy.
W każdym większym mieście, gdzie znajduje się Rejonowy Urzędu Pracy, można uzyskać bezpłatną poradę prawnika w sporach pomiędzy Kowalskim a pracodawcą. Także w lokalnych siedzibach Państwowej Inspekcji Pracy można zwrócić się o pomoc w egzekwowaniu praw pracownika.