Wyścig szczurów nie interesuje już absolwentów i młodych pracowników. Twierdzą oni, że nie chcą być niewolnikami firmy i pracować ponad siły. Stawiają na pracę, w której mogą być samodzielni i kreatywni, a przy tym żyć wygodnie. Nawet nie myślą o pracy w charakterze trybika w machinie. Nie chcą przypominać ubranej w garnitur lub garsonkę zawsze uśmiechniętej lalki. - Rozstałem się z firmą, bo czułem się w niej jak przedmiot - mówi Igor Potocki, marketingowiec z Poznania. - Firma zabijała moją osobowość, nie wykorzystywała pomysłów, które mogłyby przynieść zysk. Szybko znalazłem sobie zajęcie w firmie norweskiej. Pracuję zdalnie z Polski. Zarabiam więcej. Do siedziby jeżdżę tylko raz w miesiącu. Czuję, że tworzę firmę, jestem sobą, nie musiałem z niczego rezygnować. Nie muszę nosić garniturów, ani brać udziału w spotkaniach biznesowych, które nic nie wnoszą. Poważny, norweski koncern reprezentuję z własnego domu. Na spotkania idę po to, by podpisać umowę. Pozerstwo, brylowanie i zdobywanie punktów u
szefa to już obciach. Tak zachowują się raczej słabi pracownicy w słabych firmach.
Korporacyjny porządek nie pasuje też Ewie, ubiegłorocznej absolwentce zarządzania z Gdańska.
- Nawet nie wysyłałam aplikacji do dużych koncernów. Moim zdaniem jednostka się w nich nie liczy, ludzie mają tylko wykonywać automatycznie zadania według ustalonego schematu. Wprowadzenie jakiejkolwiek zmiany zaburza funkcjonowanie firmy, innowacje wprowadza się z mozołem. To prędzej czy później dobija każdego.
Wysłałam po kilka aplikacji wraz z pomysłami zmian do niewielkich firm. W jednej z nich dostałam pracę właściwie od ręki. Dla kilku innych pracuję na zlecenie. Przygotowuję projekty, które mają ulepszyć ich organizację. Pracuję zgodnie z własnym trybem i w domu, i w firmie. Nie jestem zakładnikiem firmy, nie mam zamiaru pracować po osiem godzin. Wolę być efektywna w swoim tempie. Jak na razie taki model przynosi efekty - mówi Ewa Targosz, ma 26 lat.
Adam pracuje dla firm, które mają siedziby we Francji i w Niemczech. Mieszka w Polsce, kilka razy w miesiącu jeździ do pracy za granicę.
- Inteligentny szef wie, że efektywność nie jest uzależniona od siedzenia osiem godzin w firmie. A wręcz przeciwnie. Dobry szef zrobi wszystko, żeby podwładny czuł się komfortowo. Ja dogadałem się tak, że mogę robić co chcę, nie mam ograniczeń czasowych, ważne by wywiązać się z ustalonych obowiązków. Sam planuję tryb pracy i z pewnością pracuję mniej niż przeciętny Kowalski. Jeśli można żyć wygodnie, dlaczego tego nie robić - mówi Adam Reszka, biotechnolog, pracuje dla firm farmaceutycznych.
Oprócz atrakcyjnej pensji, młodzi pracownicy najbardziej cenią dziś samodzielność i nowe wyzwania. To najnowsze wyniki badań przeprowadzonych przez firmę Trendence Institut w Berlinie. Badania przeprowadzono wśród dwudziestoletnich mieszkańców Europy.
Dla młodych pracowników wyjazdy za pracą nie stanowią problemu. Tylko co dziesiąty twierdzi, że chce pracować w regionie, w którym mieszka. Jednak cały czas różnią się motywy wyjazdów: o ile Niemiec lub Brytyjczyk migruje, by zdobyć doświadczenie, o tyle Polacy ciągle wyjeżdżają, żeby poprawić warunki bytowe.
Bardziej pewni znalezienia pracy są Niemcy niż Polacy. Tylko 22% studentów kierunków menedżersko - ekonomicznych w Polsce uważa, że nie będzie miało problemu z zatrudnieniem. W taki sposób myśli 60% Niemców. Przeciętne wymagania dotyczące pierwszego wynagrodzenia w Polsce są ciągle dużo mniejsze niż w Niemczech czy Norwegii (Niemiec liczy na 40 tys. euro rocznie, gdy Polak zadowoli się 13 tys. euro rocznie, podaje Trendence Institut).
To, jakie wymagania mają młodzi pracownicy zależy przede wszystkim od ich wykształcenia i kwalifikacji zawodowych. O wygodniejszym trybie życia częściej myślą reprezentanci unikatowych na rynku zawodów.
- Oczywiście, że wyścig szczurów jest już uznawany za relikt przeszłości. Kojarzy się z zaprzedawaniem siebie i dochodzeniem do celu po trupach. Ciągle jednak nie każdy absolwent może sobie pozwolić na dyktowanie swoich warunków. Nie brakuje firm, w których wykazywanie się w wyścigu szczurów jest standardem. Nie brakuje firm czy instytucji publicznych, w których młody pracownik jest na z góry przegranej pozycji i musi wykonywać polecenia "starszyzny". Na szczęście wraz z polepszeniem na rynku i te tendencje ulegną zmianie. Społeczeństwo się starzeje, firmy będą musiały doceniać młodych, energicznych i elastycznych pracowników. Szefowie już dochodzą do wniosku, że dopuszczanie w firmie do wyścigu szczurów szkodzi. Znam firmę, w której pracodawca dawał nagrody sprzedawcom za wysoką sprzedaż w kolejnych tygodniach. Efekt był taki, że pracownicy się nienawidzili i psuli sobie wzajemnie sprzęt - mówi Magdalena Kłos, rekrutuje specjalistów dla polskich i zagranicznych firm.
Krzysztof Winnicki