Miniony rok przyniósł znacznie większą liczbę pracowników chętnych do przebranżowienia się - wskazuje menadżer ds. rekrutacji Magdalena Kamińska z firmy rekrutacyjnej People. Zaznacza, że są to osoby, które są dotknięte bezpośrednio obostrzeniami (np. ich firma nie może działać, lub też zostały zwolnione), jak i te, których branża nie ucierpiała przez COVID-19.
- Podczas pandemii firmy, zwłaszcza korporacje, które w ostatnich czasach intensywnie rekrutowały, zaczęły uważniej przyglądać się swoim strukturom, szukać oszczędności - tłumaczy Magdalena Kamińska.
- To prowadzi do cięć zatrudnienia i zmian na stanowiskach dyrektorskich i menadżerskich. Zwolnione osoby szukają szans na przebranżowienie często po 20 latach pracy w jednym miejscu. Nie dotyczy to więc tylko branż poszkodowanych na skutek pandemii, jak hotelarstwo i gastronomia - dodaje.
Przyznała, że zmiana branży jest pewnego rodzaju procesem, wymaga czasu, zorientowania się, co się teraz dzieje na rynku. - Ciężko jest wyjść poza utarte schematy działania, charakterystyczne dla dotychczasowej branży, jeśli pracuje się w niej przez kilkanaście lat - dodała.
Kamińska zwraca też uwagę, że pandemia nie wpłynęła tylko na pracowników bezpośrednio dotkniętych pandemią. Wskazuje też na przykład recepcjonistów i recepcjonistek.
- Teraz, gdy biura są w dużej mierze puste, zmienia się sposób postrzegania tego stanowiska przez pracodawców. Osoby pełniące do tej pory rolę recepcjonisty/recepcjonistki często angażowane są w inne zadania, np. administracyjne czy kadrowe, co sprzyja ich przebranżowieniu się poprzez zdobywanie nowego doświadczenia - podkreśla pracowniczka People.
Zobacz też: YouTuber, instagramerka, TikTokerka - to zawody marzeń nastolatków. Gdzie zmierza rynek pracy?
- Jednak wiele zależy też od samego pracownika. Kluczowa jest tutaj proaktywność, zaangażowanie i gotowość do nauki nowych umiejętności - dodaje.
Wskazała, że w mniejszych miastach pracownicy z branż najbardziej dotkniętych przez pandemię często nie mają wyboru, są więc otwarci na każdą opcję zatrudnienia. Dużą rolę odgrywają w tym przypadku lokalne przedsiębiorstwa.
- W większych miastach jest zdecydowanie większe pole manewru. Osoby z branży eventów ubiegają się o pracę w marketingu i PR. Z kolei ci, którzy wcześniej pracowali w hotelach i znają języki, mogą odnaleźć się w pracy biurowej czy obsłudze klienta - opowiada.
- Natomiast wiele zależy od doświadczenia i kwalifikacji danej osoby, dlatego młodzi pracownicy o kierunkowym doświadczeniu, np. wyłącznie w gastronomii, zmuszeni są teraz szukać zatrudnienia jako kurierzy, magazynierzy czy na produkcji. Czasem jest to więc niestety zaczynanie od zera - stwierdziła ekspertka.
Przed pandemią handel czy turystyka posiłkowały się pracownikami tymczasowymi. Teraz zapotrzebowanie na pracowników tymczasowych zgłaszają głównie produkcja i logistyka.
- Na pewno nie możemy mówić o masowym przechodzeniu z pracy tymczasowej w hotelarstwie czy gastronomii do produkcji i logistyki. W restauracjach, pubach i hotelach pracowało dużo studentów, którzy ze względu na zdalny charakter zajęć wrócili do swoich domów rodzinnych. Oni często nie muszą dorabiać. Nie zawsze są też chętni, by podejmować pracę produkcyjną czy logistyczną - zaznaczył Mateusz Żydek z Randstad.
Jednocześnie przekazał, że niektóre firmy, np. z Wrocławia czy Poznania, gdzie jest duże zapotrzebowanie na pracowników produkcyjnych, wdrażają specjalne działania rekrutacyjne skierowane do studentów i grup, które wcześniej pracowały w poszkodowanych sektorach.
- Te firmy oferują studentom np. dodatkowe dni wolne albo elastyczne grafiki - powiedział ekspert Randstad.
Jak poinformowała rekruterka People, obecnie największe zapotrzebowanie jest na pracowników branży IT i e-commerce.
- Od stycznia widzimy znaczne ożywienie w rekrutacjach na te stanowiska. Firmy już nie tylko zastanawiają się, jak przetrwać, ale myślą, co dalej, gdzie jest szansa dla ich organizacji. Dlatego też próbują rekrutować nowych ludzi, którzy mogą rozwinąć ich firmę w innych obszarach tam, gdzie widzą możliwości rozwoju, np. w e-commerce - podkreśliła Kamińska.
Z drugiej strony, podczas prowadzonych rekrutacji widać, że wielu kandydatów, którzy mają pracę, ale nie wykluczają jej zmiany, przygląda się sytuacji na rynku.
- Analizują, co mogą dostać gdzie indziej, czy firma jest stabilna, jak sobie radziła w kryzysie, ale decyzja o zmianie pracy jest teraz bardzo ostrożna. Nawet jeśli wyślą CV, bo jest otwarta rekrutacja, to droga do podjęcia decyzji o zmianie pracy jest bardzo daleka - zauważyła ekspertka.