Pracodawca, który nie dotrzymał obietnicy, że będzie informować o wolnych miejscach pracy osoby, które straciły pracę z powodu likwidacji stanowiska, musi liczyć się z tym, że zapłaci rekompensatę - uznał Sąd Najwyższy.
- Ile pracodawca traci na świętach?
- Urlop bezpłatny - czas dla pracownika
- Gminy najlepszym pracodawcą Sąd Najwyższy rozpatrywał sprawę kierowniczki działu obsługi klienta, która na skutek restrukturyzacji w banku straciła pracę.
W porozumieniu ze związkami zawodowymi bank zapewnił, że osoby zwalniane w reorganizowanych jednostkach będą miały pierwszeństwo w zatrudnieniu w razie przeprowadzania naboru w innych jednostkach banku. Porozumienie zostało zawarte na podstawie art. 3 ustawy o szczególnych zasadach rozwiązywania z pracownikami stosunków pracy z przyczyn niedotyczących pracowników, powszechnie zwanej ustawą o zwolnieniach grupowych.
Przez dwa lata od rozwiązania umowy o pracę bank miał zawiadamiać zwolnione osoby o wakatach, a przy wyborze najlepszego kandydata - kierować się kwalifikacjami.
Jedną z osób, które z powodu redukcji etatu dostały wypowiedzenie zmieniające warunki pracy i płacy, z propozycją objęcia mniej intratnej posady, otrzymała kierowniczka działu obsługi klienta. Odmówiła, w skutek czego uległa rozwiązaniu jej umowa o pracę.
Przez następne dwa lata bank przyjął niemal sto nowych pracowników, lecz zwolniona nie otrzymała informacji o rekrutacji. Zażądała odszkodowania za naruszenie gwarancji wynikających z porozumienia. Sąd rejonowy przyznał jej kwotę 24 wynagrodzeń, jakie otrzymywała przed rozwiązaniem stosunku pracy (ponad 74 tys. zł). Było to odszkodowanie w wysokości utraconych zarobków, jakie pracownica otrzymywałaby, gdyby szef dochował zobowiązań z porozumienia.
Sąd okręgowy był innego zdania. Uznał, że była pracownica mogła domagać się tylko rekompensaty w granicach tzw. "ujemnego interesu umownego", odpowiadającej szkodzie, jaką poniosła licząc na ponowne zawarcie umowy o pracę. Ponieważ jednak nie udowodniła samego faktu zaistnienia takiej szkody, ani jej wysokości, to nic jej się nie należy - argumentował.
Sąd Najwyższy był tego samego zdania, co sąd pierwszej instancji. W wyroku z 12 lipca 2011 r. (II PK 19/11) potwierdził, że zwolnionej przysługuje odszkodowanie, tyle tylko, że inaczej ustalane.
SN wskazał, że obietnica informowania osób zwolnionych w ramach redukcji grupowych o wakatach wynika w spornej sprawie z porozumienia zawartego na podstawie art. 3 ustawy z 13 marca 2003 r. ustawy o zwolnieniach grupowych. Pracodawca ma więc obowiązek jej dotrzymać - tłumaczył SN - a jeśli tego nie zrobił, powinien zapłacić odszkodowanie.
Sąd zastrzegł jednak, że należy je obliczyć według zarobków, jakie otrzymywali pracownicy zatrudnieni przez bank po zwolnieniu kierowniczki działu obsługi klienta, a nie na podstawie pensji, jakie pobierała ona przed utratą posady.
"Konieczne jest również ustalenie, kiedy były pracodawca zaoferował po raz pierwszy po rozwiązaniu umowy o pracę zatrudnienie innym pracownikom i czy zwolniona mogłaby wówczas zostać zatrudniona, realnie (obiektywnie) rzecz oceniając" - podkreślił SN. Pozwoli to ustalić okres, za jaki przysługuje jej rekompensata.
Sąd wskazał także, że od skalkulowanego w ten sposób odszkodowania trzeba odliczyć kwoty odpraw, jakie zwolniona dostała od banku na podstawie ustawy o zwolnieniach grupowych i porozumienia z tytułu utraty pracy. (PAP)