Trwa ładowanie...
Praca dla ciebie
Przejdź na

Pracują do upadłego. Czy potrafimy zrozumieć Japończyków?

1
Podziel się:

Firma jest dla nich wszystkim. A oni dla firmy?

Firma jest dla nich wszystkim. A oni dla firmy? Oto japoński dowcip: ,,Co to jest: płacisz miesięczny abonament i robisz z tym, co chcesz? - Pracownik".

Nie znaczy to, że nie zdarza im się olewanie. Włączony komputer, marynarka na oparciu fotela, a pracownik? Już dawno w domu! Tego typu metody przywędrowały - podobno - z zachodnich firm.

Japończycy pracują jednak 10 razy wydajniej od Polaków. Można odnieść wrażenie (co prawda, mylące), że tak kochają pracę, iż wykonywaliby ją nawet bez zapłaty.

Bogaci czy nie?

Japończycy stanowią bogate społeczeństwo, dla Europejczyków fascynujące przez swoją odmienność. Widoczną choćby w ich podejściu do pracy.

W korporacjach Tokio i innych wielkich miast nie brakuje młodych, szeregowych pracowników na dorobku, tzw. salarymanów. Dla awansu są gotowi na wszystko. Aby zdobyć uznanie szefów, harują jak woły.

Źródło: studio.wp.pl

Po pracy idą do pubu. Skrajne przemęczenie powoduje, że padają już po jednym, dwóch drinkach. Nie docierają do łóżek. Brudni i wymięci, zalegają w miejskich parkach, na ławkach, niekiedy wprost na chodnikach. Rano, po przebudzeniu, zaledwie starcza im czasu, żeby wpaść na chwilę do domu i się odświeżyć.

Jeśli chodzi o japońskie płace, to najwyższe stawki można uzyskać oczywiście w dużych aglomeracjach. Jak podawał w ubiegłym roku Union Bank of Switzerland, który monitoruje zarobki i ceny na świecie, w Tokio średnia płaca godzinowa wynosiła brutto nieco ponad 30 dolarów. Budowlaniec zarabiał tam 47 tys. dol. rocznie, mniej więcej tyle samo co sekretarka. Natomiast analityk finansowy - 144 tys. dol.

Zarazem z wyliczeń OECD, sporządzonych w oparciu o siłę nabywczą walut, wynika, że Japończycy osiągają nieco ponad 35 tys. dol. średnich rocznych poborów. I pozostają w tyle za większością państw wysoko rozwiniętych.

Niezależnie od wysokości pensji, na pocieszenie japońskim pracownikom pozostawało dotąd bardzo niskie bezrobocie, w granicach 4 proc.

Japońskie realia będą się jednak zmieniać. Planowane przez nowy rząd podniesienie podatków wymusi wzrost płac. Od października ma też wzrosnąć płaca minimalna, której wysokość w Japonii jest uzależniona od regionu; ma ona wynosić nie mniej niż 763 jeny za godzinę.

Jednocześnie wielkie koncerny elektroniczne zapowiadają redukcje zatrudnienia. Czyżby niskie bezrobocie miało w Japonii stać się przeszłością?

Poświęcenie dla firmy? To zaszczyt!

Japończycy oczekują jednak zmian. Większość z nich uważa, że gospodarka kraju już od dawna pogrążona jest w kryzysie. Nie przeszkadza im to zaharowywać się - czasami dosłownie - na śmierć. Nie bez przyczyny nazwa ,,karoshi", oznaczająca śmierć z przepracowania, pochodzi właśnie z języka japońskiego.

Samo zjawisko odnotowano tam już przed półwieczem. Dzisiaj, według szacunków, umierać z nadmiaru pracy może nawet 30 tys. Japończyków rocznie. Znaczący jest tutaj przypadek szefa rządu japońskiego z lat 1998-200 Keizo Obuchiego, który doznał udaru i w półtora miesiąca później zmarł. Dziś jako przyczynę jego śmierci podaje się właśnie karoshi.

O zjawisku mówi się przede wszystkim w kategoriach zwyczajów w pracy, jako o symptomie bezwzględnego wyścigu szczurów, ale problem ma drugie dno. W Japonii praca do upadłego, dla sukcesu i dobra rodziny, jest postrzegana jako duża wartość. Mówi się nawet, że rodzina, w której ktoś umrze wskutek pracy ponad siły, zyskuje na znaczeniu.

Kult pracy według zwykłego, zatrudnionego w korporacji Japończyka przejawia się w gotowości do siedzenia w firmie po 15 godzin dziennie. 70 godzin w pracy tygodniowo to już prosta ścieżka do pracoholizmu i majaczącego na jej końcu karoshi. Chociaż i tam przenikają powoli zachodnie obyczaje, dzięki którym Japończycy uczą się metod ,,leserowania". Skąd japońskie nabożne podejście do pracy? W dużej mierze z silnie ugruntowanej tradycji. Jeszcze 30 lat temu normalne było związanie pracownika z jedną firmą, gwarantujące mu pracę w niej aż do emerytury. W zamian oczekiwano od niego lojalności. Sytuacja rynkowa wymusiła zmiany w tej dziedzinie. Wciąż jednak pracodawcy podejmują wiele działań, zmierzających do maksymalnego utożsamienia pracownika z firmą.

Jako przykład można podać cotygodniowe przemówienia szefów. Nakreślają w nich oni wizję celów i osiągnięć, do których za wszelką cenę trzeba dążyć. Aby ich wysłuchać, pracownicy przychodzą do pracy o godzinę wcześniej. Dużą uwagę przywiązuje się też do firmowych uniformów - jednakowych dla wszystkich, albo przynajmniej posiadających jakiś wyróżnik, np. znaczek w klapie.

Wielkie znaczenie w japońskich firmach przywiązuje się do hierarchii pracowniczej. O przełożonych w żadnym wypadku nie można mówić źle. Każdy w firmie ma przynależne mu miejsce - zgodnie ze stażem pracy. Rytuały są wypracowane do najdrobniejszego szczegółu. Na przykład przy stukaniu się szklankami podczas toastu na firmowej imprezie szklanka podwładnego musi się znaleźć niżej od szklanki szefa.

Związek z firmą nie oznacza w Japonii wyłącznie przebywania w pracy. Powszechne jest wychodzenie wieczorami do restauracji, jednak nie z rodziną, ale z kolegami z firmy. Dlatego Japończycy w rodzinnym domu nader często bywają gośćmi. Problem zaczyna się na emeryturze. Ich żony wpadają w depresję, nie mogąc znieść stałej obecności popadających w lenistwo, gderających małżonków.

TK,MA,WP.PL

Autorem zdjęć jest Paweł Jaszczuk

Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(1)
WYRÓŻNIONE
Zuzia
rok temu
Przykre to... Sam pracuje 8, 12, 16, lub 24h ale wracam do domu. Tylko w domu nie chce mi się kompletnie nic... I każdy uważa a że jestem leniem, bo pokój sprzątam 2 miesiące.
NAJNOWSZE KOMENTARZE (1)
Zuzia
rok temu
Przykre to... Sam pracuje 8, 12, 16, lub 24h ale wracam do domu. Tylko w domu nie chce mi się kompletnie nic... I każdy uważa a że jestem leniem, bo pokój sprzątam 2 miesiące.