Hubert jest menedżerem działu zasobów ludzkich w całkiem sporej i popularnej firmie. - Średnio w miesiącu, na moim biurku ląduje ponad 200 zgłoszeń na różne stanowiska. Selekcja jest prosta: jeśli CV nie spełnia któregoś z trzech kryteriów, ląduje w koszu.
- Dosłownie. Stawiamy kosz na śmieci daleko pod oknem, dzielimy równo kartki i organizujemy konkurs rzutów. Zgodnie z przepisami o ochronie danych osobowych, najmłodszy pracownik działu zbiera potem wszystkie te papiery i przepuszcza przez niszczarkę - opisuje.
Trzy kryteria, które stosuje zespół Huberta, są dość niecodzienne: indywidualny charakter, czytelny format, podawanie okresów zatrudnienia wraz z miesiącami. - 90 proc. kandydatów we właściwy sposób stosuje typowe elementy CV: podają zatrudnienie w sposób odwrotnie chronologiczny, podają nazwy zajmowanych stanowisk oraz krótkie opisy obowiązków. Dla nich to dobrze, ale nam nie pomaga. Dlatego po dłuższym namyśle postawiliśmy na mniej oczywiste rzeczy - wyjaśnia Hubert. - Nie szukamy nie wiadomo jakich specjalistów czy mistrzów branży, ale chcemy dać pracę ludziom, którzy rzeczywiście ją docenią i na nią zasługują. Poza tym, to urozmaica proces rekrutacji. Nikt w moim zespole nie czuje się wypalony, wszyscy pracują z przyjemnością. Tak, nawet najmłodsza osoba, która nosi zaszczytny tytuł ,,menedżera niszczarki".
Podawanie okresów zatrudnienia wraz z miesiącami pomaga rekruterom ocenić wartość praktycznego doświadczenia kandydata. W wielu branżach występują sezonowe wzrosty sprzedaży, a także specyficzne problemy i pytania w obsłudze klienta. Handlowiec z półrocznym doświadczeniem od kwietnia do września może być gorzej postrzegany podczas rekrutacji do dużej firmy, ponieważ nie ma obycia z dużym natężeniem pracy. Obycia, jakie ma handlowiec, który swoje pół roku pracy rozpoczął w październiku i skończył w marcu. - Dlatego właśnie podajemy w ogłoszeniach wymóg ,,2-3 lata doświadczenia". Chodzi o znajomość tempa pracy w okresach szczytu. Jeden rok nie wystarczy, można go przejechać na entuzjazmie. Dopiero drugi raz świadczy o jakości pracy - mówi Hubert.
Indywidualny charakter CV to kwestia mniej mierzalna niż miesiące w stażu pracy. Istnieją jednak całkiem proste sposoby, by to ocenić. - Wiemy na czym polega praca na wielu stanowiskach. Sprzedawca przygotowuje oferty, nawiązuje kontakty z klientami, prezentuje produkty i wypełnia pola w systemie informatycznym. Każdy to robi. To minimum, jakiego się oczekuje. Dlatego wrzucanie standardowych formułek nie ma dodatkowej wartości rekrutacyjnej. Ale gdy kandydat doda jedno zdanie pokazujące jak podchodzi do procesu sprzedaży, wtedy jego zgłoszenie odkładamy na bok. Nie trafi ono do kosza na śmieci pod oknem - opowiada Hubert.
Czytelny format to trzeci warunek, jaki spełniają oferty kandydatów, które nie trafiają do kosza. - Od razu zaznaczam, że z tego kryterium korzystamy stosunkowo rzadko - zastrzega Hubert. - CV to jednak dokument oficjalny i nie powinno się przy nim zbytnio majstrować. Ale fajnie czasem zobaczyć, jak ktoś daje nieco większe odstępy między liniami tekstu, że różnicuje font nagłówka i tekstu opisowego, że zmienia poziom szarości na poszczególnych poziomach tabelki. Gdy szukamy osoby na ważniejsze stanowisko - niekoniecznie kierownicze, po prostu ważniejsze pod kątem obowiązków i odpowiedzialności - to takie szczegóły wywołują uśmiech na twarzy. Taki kandydat staje się potem ,,gościem od odstępów" lub ,,dziewczyną z fontami" i często na tej opinii jedzie jeszcze przez kilka etapów rekrutacji.
Firma Huberta jest na tyle duża i stabilna finansowo, że może on sobie w pracy pozwolić na odrobinę luzu i polotu. Większość firm traktuje jednak szukanie pracowników jako oderwanie od normalnego trybu pracy, jako problem - brak wystarczającej kadry - który trzeba szybko rozwiązać. Nie ma wtedy czasu na docenianie szczegółów i niewielkich smaczków w CV. Zasadniczo więc trzymaj się standardu tak kurczowo jak poseł sejmowej ławy, ale o smaczkach nie zapominaj. To nic, że kilka razy nie doprowadzą cię one do sukcesu. Gdy w końcu to zrobią, w dobrej firmie, na pewno nie będziesz żałować.
Mariusz Ludwiński/JK