Jawor, niewielkie miasto w województwie dolnośląskim, 80 km od Wrocławia. Gdy Mercedes ujawnił, że zamierza właśnie tutaj zbudować fabrykę silników konwencjonalnych, wielu krytykowało tę decyzję. Ewa Łabno-Falęcka, dyrektor ds. komunikacji i relacji zewnętrznych w Mercedes-Benz, wspomina, że firmie zwracano uwagę przede wszystkim na brak kadr w południowej części województwa dolnośląskiego. Zatrudnienie 1,3-1,5 tys. osób miało być na prowincji nierealne.
- Wielokrotnie zastanawialiśmy się, jak pobudzić uśpiony w mieszkańcach regionu potencjał, bo bezrobocie sięgało 18 proc., a, jak nam mówiono, chętnych do pracy nie ma opowiada Ewa Łabno-Falęcka. - Pierwsza myśl - kobiety. Organizowaliśmy więc m.in. z Powiatowym Urzędem Pracy w Legnicy targi pracy dla kobiet, wystartowaliśmy z projektem "Girls Go Technology", w ramach którego zachęcamy uczennice szkół średnich do podjęcia pracy w przemyśle. Okazało się, że podziałało. W Jaworze, jak pewnie i w innych miejscach w Polsce, są kobiety, które chcą pracować w przemyśle 4.0. Trzeba je tylko zachęcić - uważa.
Kobiety w fabryce silników konwencjonalnych Mercedesa w Jaworze stanowią na dzień dzisiejszy 38 proc. zatrudnionych. W 33 fabrykach na świecie Mercedes średnio zatrudnia 15 proc. pań. Polska ma więc prawie 3 razy lepszy wynik. Ewa Łabno-Falęcka podkreśla, że to zasługa ciężkiej pracy, jaką włożyła firma. Po pierwsze w uświadamianie kobiet, że przemysł 4.0 nie wymaga ciężkiej, fizycznej pracy, po drugie w dawanie przykładu. - Pań jest tak dużo, że architekt musiał przebudowywać szatnie, toalety i pomieszczenia socjalne z męskich na damskie. Mamy kobiety brygadzistki, monterki, inżynierki. Pracownice rozkwitają na naszych oczach - mówi.
Męska zazdrość
Co ze stereotypami? Jeszcze czasami są obecne. Renata Delanowska, monterka w dziale produkcji w jaworzańskiej fabryce, przyznaje, że motoryzacja uznawana jest za typowo męską. - Ale pracują tu i kobiety, i mężczyźni - podkreśla. I świetnie sobie radzą.
Diana Michałowska, pracowniczka produkcji, zapewnia, że kobiety wykonują wszystkie czynności tak samo, jak mężczyźni. - Może i mają trochę inne predyspozycje, ale świetnie dają sobie radę - podkreśla.
Olga Zimroz-Biel, monterka tłoków do silników, przyznaje, że wielu mężczyzn reaguje zdziwieniem i zazdrością, gdy mówi im, gdzie pracuje. - Znajomi panowie trochę są zazdrośni, bo do Mercedesa dostają się najlepsi. Pytają, jak mi się udało. Trochę może jednak nie wierzą, że kobieta da radę… - mówi.
Monika Bogucka z zespołu koordynacji projektów, zauważa, że ważne jest budowanie świadomości, że przemysł to już powoli też domena kobiet. - Branża motoryzacyjna dzisiaj to już nie miejsce, gdzie potrzebna jest siła do fizycznej pracy, bo np. centrum zarządzania ruchem to kilka potężnej mocy komputerów. W naszej fabryce mamy bardzo duży odsetek kobiet, one chcą się aktywizować - dodaje.
Kobiet już więcej niż mężczyzn
Na kobiety stawia również Faurecia. Światowy lider wśród producentów części samochodowych zatrudnia w Polsce w 10 zakładach oraz Centrum Badawczo-Rozwojowym ponad 7 tys. pracowników. Aż 40 proc. całej załogi stanowią kobiety. Można je spotkać na każdym szczeblu organizacyjnym: od linii produkcyjnych, poprzez kierowniczki działów, stanowiska specjalistyczne w zespołach badawczo-rozwojowych, po członkinie zarządu. Aż 360 kobiet pełni funkcje managerskie, a prawie 2,5 tys. pracuje na produkcji. Jeśli nie kierować się tylko średnią, a zajrzeć do poszczególnych zakładów, statystyki są jeszcze lepsze. W zakładzie w Wałbrzychu - Pneumatyki kobiety stanowią 66 proc. załogi, w Wałbrzych Trim - 65 proc., a w centralni firmy w Grójcu - 75 proc.
Najmłodsza kierowniczka w historii Faurecii
Jedną z Faurecianek, bo tak mówią na siebie kobiety tu pracujące, jest Karolina Rduch. To kierowniczka działu BHP i Ochrony Środowiska w zakładzie Faurecia Recliners (mechanizmów pochylających siedzenia w samochodzie) w Wałbrzychu oraz ambasadorka programu "Faurecia Gender Diversity". Karolina na co dzień dba o bezpieczeństwo 600 pracowników. Zajmuje się też przeciwdziałaniem negatywnym skutkom produkcji na środowisko przyrodnicze. O Faurecii dowiedziała się od taty, który pracował w firmie. Zaczęła od praktyk i tak w wieku 28 została najmłodszą kierowniczką w historii Faurecii.
- Swoją przygodę z firmą zaczynałam 10 lat temu, kiedy w Polsce nie mówiło się dużo na temat zatrudnienia kobiet w sektorach zarezerwowanych dla mężczyzn. Na początku swojej kariery w Faurecii nie zakładałam, że zostanę kierownikiem tak trudnego działu i to w tak newralgicznym sektorze jak automotive, ale mój charakter i ciężka praca doprowadziły mnie do miejsca oraz stanowiska, w którym jestem obecnie - mówi nam Karolina Rduch.
Pierwsza kobieta od 19 lat!
Przyznaje, że jeszcze kilka lat temu musiała udowadniać, że jest odpowiednią osobą na odpowiednim stanowisku. - Dzisiaj już nie muszę walczyć ze stereotypami. Moja pozycja jest ugruntowana, ale musiałam to zrobić kilka lat temu. Teraz jestem traktowana jako ekspert i specjalista. Koledzy nie patrzą na mnie w inny sposób, bo jestem kobietą. Widzą we mnie współpracownika, partnera, który ma wiedzę, doświadczenie i umiejętnie potrafi wykorzystywać je na rzecz firmy - podkreśla. I namawia kobiety do realizowania kariery w branży moto.
- Dla większości kobiet nie jest pierwszym segmentem rynku, w którym poszukują zatrudnienia. Dlatego jako firma chcemy odgrywać ważną rolę w przełamywaniu stereotypu branży motoryzacyjnej jako typowo męskiego sektora. Uruchomiliśmy program Gender Diversity. Efekty są już widoczne, nie tylko na stanowiskach managerskich, ale też produkcyjnych. Doskonałym przykładem jest wymagający dużej sprawności fizycznej Wydział Pras w Wałbrzychu, do którego po raz pierwszy od 19 lat dołączyła kobieta - mówi Karolina Rduch.