Dodaje, że mamy około 1 miliona 300 tysięcy zarejestrowanych bezrobotnych. Do tego milion osób niepełnosprawnych, pół miliona studentów, którzy też mogliby na rynku pracy się odnaleźć, czy dwa miliony osób, które zatrudniły się za granicą - wylicza.
Według Łukasza Komudy trudności ze znalezieniem pracowników wynikają przede wszystkim z zasobności lokalnego rynku pracy. Jeśli nawet gdzieś brakuje ludzi to jest problem z naszą mobilnością. Ekspert zwraca uwagę, że Polacy nie mają szansy korzystać na przykład z publicznego mieszkalnictwa. Przeniesienie się oznacza zakup albo wynajem mieszkania. Koszty wynajmu są dość wysokie więc zmiana miejsca zamieszkania z całą rodziną jest decyzją trudną, nie mówiąc już o rodzinnych czy lokalnych więzach - dodaje Łukasz Komuda.
Problemem jest również brak taniego transportu, który pozwalałby codziennie w ruchu wahadłowym docierać do miejsca zatrudnienia. Japończycy na przykład potrafią dojeżdżać codziennie po 250 kilometrów, gdyż mają szybkie pociągi, na które mogą sobie pozwolić. W Polsce jest to nie do wyobrażenia. W związku z tym te rynki są u nas mocno zregionalizowane.
Rozmówca IAR zaznaczył też, że drobni przedsiębiorcy nie zawsze mogą sobie pozwolić na oczekiwany duży wzrost wynagrodzeń. Mała firma często nie jest w stanie wytworzyć takiej wartości dodanej, by mogła wynagrodzenia podwoić. Łukasz Komuda zwrócił uwagę, że część pracodawców jeśli nawet ma nadwyżkę, to niechętnie dzieli się nią z pracownikami.