Trwa ładowanie...
Praca dla ciebie
Przejdź na

Żużlowiec na holenderskiej budowie

0
Podziel się:

Jest być może jedynym polskim żużlowcem, który dorabia zimą na sprzęt, pracując za granicą

Praca i nauka za granicą /

Jest być może jedynym polskim żużlowcem, który dorabia zimą na sprzęt, pracując za granicą. A jak podkreśla potrafi i lubi pracować, dlatego też i w kolejnych latach nie zamierza bezczynnie tracić czasu.

Mateusz Łukaszewski ma 22 lata. To wychowanek Unii Leszno. Obecnie jest zawodnikiem Stowarzyszenia Klub Motorowo-Żużlowy Lublin, bo tak brzmi pełna nazwa tego, rywalizującego w pierwszej lidze, klubu ze wschodu Polski.

- Kiedy skończył się miniony sezon żużlowy, stwierdziłem, że warto dorobić, by lepiej przygotować się do tegorocznych rozgrywek. To przede wszystkim oznaczało, że muszę wyłożyć więcej pieniędzy na sprzęt. A więc zarobić - mówi.

Od początku myślał o wyjeździe do Holandii. Dlatego, że mieszka tam mama jego dziewczyny. Ona załatwiła mu pracę.

Na wielkim stadionie

Zamieszkali wraz z nią w Arnhem na początku października ubiegłego roku. Tam zaczął wraz ze swoją dziewczyną pracować na stadionie ,,Gelredome", miejscowego klubu piłkarskiego. Zajmowali się sprzątaniem stadionu po imprezach, które się tam odbywały, czyli meczach piłkarskich oraz koncertach. Myli krzesełka, wyrzucali śmieci, słowem na drugi dzień stadion musiał być posprzątany.

- Pracowało przy tym dziesięć do piętnastu osób - opowiada. - Zdarzało się, że długo w noc, bo na przykład dzień po dniu odbywały się mecze lub w sobotę zorganizowano koncert, a w niedzielę grali piłkarze. Było co robić, jako ciekawostkę powiem, że są tam trzydzieści dwa tysiące krzesełek. I każde musi być za każdym razem umyte.

On jak i wszyscy inni, zatrudniony był przez biuro pośrednictwa pracy.

- Problem w tym, że to biuro ma siedzibę sto osiemdziesiąt kilometrów od Arnhem - informuje. - Między innymi z tego powodu nie wspominam tego dobrze. Najkrócej mówiąc nie można się było dogadać z Turkiem, który był jego właścicielem. Tak w ogóle to nie zapłacił mi za bodaj osiemnaście godzin pracy, około stu pięćdziesięciu euro i raczej już tych pieniędzy nie zobaczę.

Jeśli chodzi o zarobki Mateusza, to pamiętać należy, że w Holandii obowiązują stawki według wieku zatrudnionych. W ubiegłym roku miał 21 lat, a to oznacza, że nie mógł otrzymywać maksymalnej sumy. W efekcie na rękę miał około sześciu euro.

- Mieszkałem u mojej przyszłej teściowej, nie musiałem więc płacić za pobyt tam, dzięki temu trochę odłożyłem - informuje - Przy czym zaznaczę, że to nie było zajęcie stałe. Pracowało się dwa, trzy dni w tygodniu, a zdarzyły się dwa tygodnie, że w ogóle nie było tam pracy.

Do Polski wrócił na święta Bożego Narodzenia. Już wyjeżdżając, planował, że wtedy zjedzie do kraju.

Firma na pięć tygodni

Lecz po Nowy Roku wyjechał do Holandii ponownie.

- Przyjaciel mojej przyszłej teściowej pracuje tam w budowlance, zajmuje się rozbiórkami i wyburzeniami. Stwierdził, że i dla mnie znajdzie się taka praca - opowiada M. Łukaszewski. - Zgodziłem się chętnie, bo w tej branży można zarobić. Lecz z góry zastrzegłem, że na czarno pracować nie będę. Bowiem właściciel firmy nie chciał już nikogo więcej zatrudniać.

Postanowił więc założyć w Holandii własną działalność gospodarczą. Ma już jedną zarejestrowaną. W Polsce, związaną z jego żużlową działalnością.

Jak załatwić w Holandii stosowne formalności? Twierdzi, że bardzo łatwo.

- Wbrew powszechnym narzekaniom na biurokrację w Polsce, firmę u nas jest łatwo założyć - uważa. - Obowiązuje zasada jednego okienka i rzeczywiście ona działa, potwierdzam to. W Holandii jest podobnie i jeszcze łatwiej. Tam wszystko załatwiłem w ciągu piętnastu minut.

Potrzebował zaświadczenia z Polski o stałym adresie zameldowania w naszym kraju i z tym zgłosił się do holenderskiego urzędu. Numer ubezpieczenia społecznego miał już przyznany wcześniej, to było niezbędne, by mógł pracować na stadionie w Arnhem. Dodatkowo otrzymał odpowiednik naszego numeru identyfikacji podatkowej. To wszystko, mógł zacząć pracować.

- Zajmowałem się skuwaniem kafelek, posadzek, tynków, słowem do gołych ścian i sufitów - opowiada - Pracowaliśmy w dziesięciopiętrowym bloku socjalnym, w którym wykonywany był remont generalny. Były tam dwie ekipy, mieliśmy ,,do przerobienia" pięć pionów. W sumie ta praca zajęła nam pięć tygodni. Później wystawiłem fakturę i na tej podstawie właściciel firmy mi zapłacił.

Ten blok znajduje się we Vlaardingen za Rotterdamem. Co w jego przypadku było o tyle meczące, że z Arnhem musiał dojeżdżać ponad sto dwadzieścia kilometrów w jedną stronę. Warto w tym momencie zadać sobie pytanie, czy opłaca się w Holandii zakładać firmę na pięć tygodni? Czy zyski nie będą mniejsze od kosztów z nią związanych?

- Generalnie w Holandii prowadzenie własnej działalności gospodarczej nic nie kosztuje - informuje. - Tam nie ma obowiązkowego ZUS-u. Ubezpieczenie możesz wykupić, ale nie musisz. Jeszcze dodam, że wykupujesz je w prywatnych firmach. I tak zrobiłem. Co prawda mam już ubezpieczenie z racji własnej działalności gospodarczej w kraju. Teoretycznie obowiązuje ono na całym obszarze Unii Europejskiej. Lecz wolałem nie ryzykować załatwiania różnych formalności, gdyby mi się tam coś stało, a różnie mogło być. Wyburzenia mogą być niebezpieczne.

Na szczęście nie pojawiły się żadne problemy. I choć praca była bardzo ciężka, to najważniejsze, że dobrze zarobił. Otrzymywał 16 euro na rękę. Na polskie warunki to bardzo duża suma.

- Na holenderskie absolutnie nie - mówi. - Jak dla Holendra za taką pracę, to wręcz mało i raczej miejscowy do takiego zajęcia, przynajmniej za takie pieniądze nie pójdzie. Dlatego też pracowałem z praktycznie samymi Polakami.

Nie warto tracić czasu

Właśnie rozpoczyna się kolejny sezon żużlowy. Co czeka go jesienią, czy Mateusz Łukaszewski znów będzie musiał szukać pracy za granicą?

- Jestem przekonany, że ponownie wyjadę. Przy czym to nie jest kwestia muszę, czy nie. Bez fałszywej skromności mogę powiedzieć, że jestem pracowity i lubię pracować. Dlatego nawet gdybym nie musiał, to zamierzam zarabiać za granicą. Zimą jako żużlowiec, mam trochę wolnego czasu. Nie warto go marnować, lepiej zarabiać. Przy czym jeden warunek, muszę być na takich zasadach jak w tej drugiej pracy - kończy.

Damian Szymczak

MA

Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(0)