W poniedziałek, w pierwszym dniu egzaminów końcowych w szkołach ponadpodstawowych w Portugalii, zastrajkowali nauczyciele, protestując przeciwko oszczędnościom w systemie oświaty. Egzaminy zdaje w tych szkołach około 75 tys. uczniów.
Nauczyciele protestują zwłaszcza przeciwko zmniejszaniu kadry w szkołach i wydłużeniu pensum z 35 do 40 godzin tygodniowo, co zostało zapisane w rządowych planach oszczędnościowych.
Do strajku doszło po sobotniej manifestacji w Lizbonie, w której wzięło udział, według związków zawodowych, ok. 50 tys. nauczycieli.
Przeprowadzenie strajku w dniu egzaminów okazało się koniecznością, gdyż "odkładanie walki do września nie ma sensu, ponieważ jeśli teraz nie podejmiemy działania, to tysiące nauczycieli stracą miejsca pracy" - powiedział sekretarz generalny krajowej federacji nauczycieli (Fenprof), Mario Nogueira. Dodał, że strajki w lipcu i sierpniu są niemożliwe ze względu na wakacje.
Polecamy: Obowiązkowa służba dla kobiet
Według niego nauczycielskie organizacje są gotowe do rozmów z władzami. Minister oświaty Nuno Crato, który oskarżył strajkujących, że "biorą uczniów jako zakładników", odmówił wcześniej odroczenia egzaminów, o co apelowali nauczyciele. Uznał, że "byłoby to niebezpiecznym precedensem".
"Mamy rząd zdecydowany na zniszczenie szkolnictwa poprzez uderzenie w jego zasadniczy filar, nauczycieli - powiedział Nogueira, dodając, że na strajk nauczyciele zdecydowali się w obliczu "arogancji i braku elastyczności" ze strony władz.
W poniedziałek rano uczniowie mieli zdawać egzamin z portugalskiego i łaciny.
Po odrzuceniu w kwietniu przez trybunał konstytucyjny wielu z zaplanowanych środków oszczędnościowych, rząd Portugalii przyjął kolejny plan ograniczenia wydatków. Przewiduje on m.in. zmniejszenie budżetu wszystkich ministerstw i wzrost składek na ubezpieczenie społeczne. (PAP)