Trwa ładowanie...
Zaloguj
Praca dla ciebie
Przejdź na

Polka pomaga bezdomnym

0
Podziel się:

"Jestem tą szczęśliwą pierwszą Polką, która zaczęła pracę 1 maja. W każdym razie tak mówią"

"Jestem tą szczęśliwą pierwszą Polką, która zaczęła pracę 1 maja. W każdym razie tak mówią" - uśmiecha się Daria.
Ciężka dola doktora? W domu piekło, w firmie spokój Praca matki warta jest 3 tys. euro miesięcznie
* Pracuje w misji ewangelickiej przy berlińskim dworcu Zoologischer Garten, miejscu, o którym marzyła."Daria, załatwisz koc?" - pyta zarośnięty człowiek w poplamionym t-shircie. "W nocy ciągle jest zimno" - tłumaczy. Daria - młoda, wysoka szatynka w niebieskiej, służbowej kamizelce misji ewangelickiej - tylko znacząco kiwa głową. Dobrze wie, czego potrzebują tacy ludzie jak on. Zna ich wszystkich. Daria Janowiak ma 24 lata. W misji ewangelickiej przy dworcu Zoologischer Garten pracuje ponad rok. Ale dopiero od 1 maja ma umowę o pracę. Do misji zgłosiła się sama. Została przyjęta na wolontariat. Tak pracowała rok. Kierownictwo misji doceniło jej zaangażowanie. Postanowiło ją zatrudnić. "Staraliśmy się przez pół roku" - opowiada Daria - "Ale Federalny Urząd Pracy konsekwentnie odmawiał. Urzędnicy twierdzili, że na to stanowisko można znaleźć Niemca lub obcokrajowca, który jest w lepszej sytuacji prawnej niż ja". To znaczy, studiuje w Niemczech. A Daria kończy studia na Uniwersytecie Szczecińskiem. Broni pracy
na temat sytuacji bezdomnych w Berlinie. Co Polak to Polak Wszystko zmieniło się wraz ze zniesieniem barier na niemieckim rynku pracy. 1 maja Daria rozpoczęła pracę na etacie. "Nareszcie czuję się normalnie, jak każdy inny obywatel" - mówi. Kierownictwu misji zależało na polskiej pracownicy. "Kiedy ktoś potrzebujący widzi, że może porozumieć się w swoim ojczystym języku, to tak, jakby już otrzymał pierwszą pomoc" - tłumaczy rzeczniczka misji Ortrud Wohlwend. A Polaków domisji na Zoo trafia mnóstwo. "Przed rokiem było ich ze 30 procent, teraz jest to połowa naszych klientów" - mówi Daria. Codziennie przychodzi około 50-ciu Polaków. Bezdomnych, uzależnionych, bezradnych. Są też tacy, którzy do Berlina przyjechali po 1 maja, licząc na to, że praca leży tu na ulicy. "Kiedy jednak dowiadują się, gdzie trzeba iść i co trzeba załatwić, zaczynają się problemy. I najczęściej zostają na ulicy. A potem poznają innych bezdomnych Polaków i wpadają w spiralę nałogów - wzdycha Daria. W misji proszą o jedzenie, ubranie,
ciepłe koce na noc. Darię znają i wiedzą, że mogą na nią liczyć. "Polak na misji da ci to, co ma najlepszego - ciuchy, skarpety, slipy, wszystko nówki" - mówi około 30-letni mężczyzna z przekrwionymi oczyma. Przedstawia się jako Marcel z Krakowa i mówi, że pracował w Wiedniu jako kucharz. Stracił pracę, bo nie zna niemieckiego. "Poszedłem do Niemca na misji. Dał mi spodnie w kant. A ja mam adidasy, to jak ja będę w takich spodniach chodził?" - pyta retorycznie Marcel. Spod rozchełstanej koszuli wyzierają niezbyt profesjonalnie zrobione tatuaże. Jego nowe jeansy pasują do adidasów. "Daria mi załatwiła. Bo Niemiec Niemcowi odda najlepsze rzeczy. A co Polak, to Polak" - uśmiecha się znacząco.
*
* Wyrwać się z dworca*

Z takimi ludźmi jak Marcel Daria chciała pracować zawsze. "Interesowała mnie praca socjalna, a nie potrafię pracować z dziećmi ani z młodzieżą" - mówi 24-latka. "Z bezdomnością łączą się uzależnienia od alkoholu i narkotyków, przemoc, inne problemy, a ja lubię sobie stawiać wysoko poprzeczkę" - tłumaczy.

Tu jest również dworzec Zoologischer Garten - kiedyś główny węzeł kolejowy Berlina Zachodniego i centrum narkotykowego życia tej klaustrofobicznej metropolii. Opisała je Christiane F. w słynnej książce "My, dzieci z dworca Zoo".

Daria przeczytała ją w wieku 12. lat. Tyle samo miała Christiane, kiedy trafiła na dworzec. Opis narkotykowego piekła zrobił na Darii piorunujące wrażenie. "Ta książka jest niewiarygodnie mocna. Zapadła mi w pamięć. Ona była impulsem, żeby pomagać bezdomnym i uzależnionym. I żeby wyjechać do Berlina" - opowiada.

Dziś Daria Janowiak pracuje w tym miejscu. Jak mówi, "kiedyś były dzieci z dworca Zoo, dzisiaj są dorośli na dworcu Zoo. Ale w gruncie rzeczy chodzi o to samo. Żeby pomóc ludziom wyrwać się z dworca."

Maciej Wiśniewski, Berlin
red. odp.Alexandra Jarecka

Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(0)