Kiedy 25 maja na Wembley rozlegnie się pierwszy gwizdek, piłkarze Realu Madryt, FC Barcelona, Manchester United i Manchester City będą siedzieli albo na trybunach, albo przed telewizorami. Największe i najbogatsze kluby piłkarskie Europy odpadły w tym roku.
Borussia Dortmund i Bayern Monachium wygrały już przed pierwszym gwizdkiem - jeszcze nie mecz finałowy, ale pieniądze, dużo pieniędzy. Henning Vöpel z hamburskiego Instytutu Gospodarki Światowej (HWWI) zajmuje się ekonomiczną stroną zawodowego futbolu. W rozmowie z DW wylicza, ile zarobili już w tym sezonie obydwaj finaliści. - Premia na rozpoczęcie sezonu LM wynosiła 8,6 mln euro. Do tego dochodzą premie za sukcesy. Zwycięzca może się liczyć w LM z sumą rzędu 60 mln euro - uważa Vöpel.
Wygrywa też przegrany
Niewiele mniej dostanie pokonana drużyna. - Bez względu na to, czy piłkarze Borussi wygrają, czy przegrają, zarobią w tym sezonie mniej więcej tyle samo, ile piłkarze Bayernu - mówi Henning Vöpel. Nikt nie powinien jednak sądzić, że Westfalczycy dorównają Bawarii także finansowo. - Ekonomicznie Dortmundczycy nie będą z Bawarczykami na tym samym poziomie - uważa Sascha Schmidt z European Business School (EBS).
Polecamy: Gdzie najwięcej płacą na dziecko?
Także Henning Vöpel jest tego zdania i wskazuje, że wartość rynkowa piłkarzy Bayernu wynosi około 430 mln euro, Borussi ,,tylko" 254 mln. Klub Bayern Monachium ma ponadto dwa razy więcej członków, niż Borussia Dortmund. Westfalczycy sprzedają prawa do emisji własnych programów telewizyjnych do 12 krajów, Bawarczycy do 90.
,b> Potęga TV
Dla obydwu klubów niemiecki finał Ligi Mistrzów jest ogromnym wydarzeniem, pod względem sportowym i finansowym. Pytanie, czy skorzysta na tym też Bundesliga? I Henning Vöpel i Sascha Schmidt są pewni, że skorzystają wszystkie pierwszoligowe kluby.
- Dzięki temu, że LM oglądana jest na całym świecie, profituje cała niemiecka liga, bo rosną możliwości sprzedaży na rynkach praw do emisji meczów - wyjaśnia Schmidt. Sprzedaż ta sterowana jest w Bundeslidze centralnie, dzięki czemu każdy dostaje swoją porcję. Duże kluby więcej, małe kluby mniej, ale nikt nie odchodzi z pustymi rękoma.
Inna korzyść z finału na Wembley dla pierwszoligowych klubów: im lepiej plasuje się liga na tle europejskich konkurentów, tym więcej klubów może grać w Lidze Mistrzów. W tej chwili w eliminacjach mogą brać udział cztery niemieckie kluby. Słabsze ligi mają prawo wystawić dwie albo nawet tylko jedną drużynę. Mistrzowie najmniejszych lig muszą się wykazać w kwalifikacjach, jeżeli mają apetyt na LM.
Bezgraniczni kibice
Większość dochodów klubów pochodzi z praw do emisji meczów, z premii i od sponsorów. Niebagatelną sumę wnosi też sprzedaż wszelkiego rodzaju klubowych gadżetów. W żadnym wypadku nie kupują ich tylko wierni niemieccy kibice Borussi czy Bayernu. Także kibice się zglobalizowali. Koszulki, szaliki, pościel w klubowych barwach, breloczki, kubki sprzedawane są dziś na całym świecie.
W swoim badaniu na temat nowoczesnej piłki nożnej Sascha Schmidt z EBS mówi o takich właśnie zglobalizowanych kibicach. - Nazywamy ich kibicami bez granic - mówi. Na porządku dziennym jest dziś kibicowanie nie tylko swojemu klubowi w domu, ale też posiadanie faworyta za granicą.
Tylko w Europie rzesza takich ,,bezgranicznych kibiców" liczy około 41 mln, szacuje Schmidt. Dla swojego klubu są gotowi wydać niemałe sumy, przeciętnie 860 euro w sezonie.
DW / Elżbieta Stasik
red. odp.: Iwona D. Metzner