(C) Artem Furman - Fotolia.com /
Rumuni, Bułgarzy, Węgrzy i Polacy najczęściej padają ofiarami handlu ludźmi w Europie. Kobiety są wykorzystywane seksualnie, mężczyźni do pracy niewolniczej. ,,Handel ludźmi jest współczesną formą niewolnictwa" - tak definiuje handel ludźmi Unia Europejska i pojęcie to znane jest przypuszczalnie większości Europejczyków. Zaskakującym może być jednak fakt, że większość współczesnych niewolników w Europie pochodzi też z Europy.
- Często sądzimy, że ofiarami są obywatele dalekich od nas krajów, tymczasem większość z nich, to Europejczycy - mówi Myria Vassiliadou, koordynatorka UE ds. zwalczania handlu ludźmi. - Handel toczy się na terenie UE, często prowadzą go siatki przestępcze, a klientami, którzy korzystają z usług ofiar, są Europejczycy, dodaje Vassiliadou.
Według raportu Eurostatu za rok 2013, 61 procent zidentyfikowanych ofiar handlu ludźmi pochodzi z Unii Europejskiej. Europejczycy byli też ofiarami w większości spraw prowadzonych przez europejską policję Europol między latami 2009 i 2013. Pochodzili z Rumunii, Węgier, Bułgarii i Polski.
Cele seksualne i siła robocza
Gros ofiar handlu ludźmi stanowią kobiety i dziewczynki - większość z nich jest wykorzystywana seksualnie, sprzedawana do domów publicznych i zmuszana do prostytucji. W latach 2008-2010 wśród wszystkich zidentyfikowanych ofiar handlu ludźmi aż 62 procent wykorzystywanych było właśnie do celów seksualnych, podają statystyki Eurostatu.
W rozpoznaniu ofiar, ich ochronie i wsparciu ważną rolę odgrywają organizacje pozarządowe. W Niemczech 37 NGO zrzeszonych jest w grupie koordynacyjnej przeciwko handlowi kobietami i przemocy wobec kobiet (KOK). - To właśnie organizacje pozarządowe już przed wielu laty zwróciły uwagę na handel ludźmi i go upolityczniły - podkreśla szefowa KOK, Naile Tanis.
Tanis potwierdza oficjalne dane. Większość ofiar, które wspierają organizacje należące do KOK, to obywatelki Unii Europejskiej. Wśród poszkodowanych są też kobiety z innych krajów, zwłaszcza z Nigerii, ale przeważają obywatelki Bułgarii, Rumunii, Węgier i Polski. Czasami są to też Niemki.
Niezależnie od tego, czy w danym kraju prostytucja jest legalna, czy nie - we wszystkich 28 państwach unijnych mamy do czynienia z handlem ludzi i zmuszaniem do prostytucji, mówi unijna koordynatorka Vassiliadou. - Zdaniem Komisji Europejskiej istnieje bezpośredni związek między handlem ludźmi i prostytucją. Jest to grupa najwyższego ryzyka - podkreśla Vassiliadou.
Drugim celem handlu ludźmi na terenie UE jest wykorzystywanie do pracy niewolniczej. Kolejnymi pobieranie ludzkich narządów i handel nimi, nielegalne adopcje i przymusowe małżeństwa.
W ostatnich latach liczba wykrytych przypadków handlu ludźmi co prawda wzrosła, UE szacuje jednak, że liczba nieujawnionych przypadków oscyluje w granicach setek tysięcy. Do zrobienia jest jeszcze bardzo dużo, domaga się Myria Vassiliadou i wskazuje na dyrektywę unijną z 2011 roku dotyczącą przeciwdziałania handlowi ludźmi. Zgodnie z nią przestępcy mają być efektywnie ścigani i karani, ofiary objęte ochroną. Państwa unijne miały dwa lata na wdrożenie brukselskich dyrektyw do prawa krajowego. Do kwietnia 2013 w pełni wcieliło je tylko 20 z 28 państw członkowskich. Niemcy nie znalazły się w tej dwudziestce do dzisiaj.
Vassiliadou obawia się, że w kolejnym raporcie Eurostatu na temat handlu ludźmi, liczba takich przypadków jeszcze wzrośnie. Panujący kryzys gospodarczy sprawia, że jeszcze bardziej wzrosła pogoń za jak najwyższym zarobkiem jak najmniejszym kosztem, a tym samym wzrosło zagrożenie ludzi. Myria Vassiliadou podkreśla jednak, że nie ma znaczenia, czy poszkodowanymi są obywatelami Unii Europejskiej, czy nie. Wszyscy dotknięci handlem ludźmi są ofiarami. - Przeciwdziałanie temu jest naszym co najmniej prawnym obowiązkiem - mówi Vassiliadou.
Luisa Frey / Elżbieta Stasik
red. odp.: Andrzej Pawlak