(C) blvdone - Fotolia.com /
Już nie ,,na zmywak", a do międzynarodowej korporacji. Mimo ostatnich słów premiera Wielkiej Brytanii Davida Camerona o tym, że otwarcie granic dla Polaków było błędem, nasi rodacy nie przejęli się tą opinią, bo... świetnie sobie radzą za granicą. Coraz częściej obejmują ważne stanowiska i szybko awansują. Zmienił się też stereotyp Polaka. Cudzoziemcy powoli zaczynają dostrzegać naszą pracowitość, pomysłowość i inteligencję.
Lepsza perspektywa
Kasia Sowińska w Londynie była już kilka razy. Jako studentka, jak większość z nas, jeździła tam na wakacje, aby dorobić na studia. Teraz - już jako absolwentka - pojechała w poszukiwaniu pracy na stałe. Znalazła ją zaledwie po dwóch tygodniach.
- Po skończeniu studiów zaczęłam szukać pracy, w której mogłabym wykazać się wiedzą zdobytą podczas nauki, dodam, że skończyłam dwa kierunki - towaroznawstwo i zdrowie publiczne. Przez trzy miesiące wysyłałam swoje CV, bez skutku. W końcu zdecydowałam się na wyjazd do Londynu. Wysłałam swoją aplikację w trzy miejsca, dwie firmy odezwały się po tygodniu. Po zaledwie po pół roku pracy awansowałam i teraz zarządzam osobnym działem - mówi Kasia, która pracuje w The Bread Factory, największej korporacji piekarniczej w Londynie.
Ola na wyjazd do Londynu zdecydowała się zaraz po skończeniu studiów. - Wiedziałam, że w Polsce zarobię znacznie mniej i trudniej będzie mi się wybić. Skończyłam architekturę i urbanistykę, ale już podczas praktyk zdałam sobie sprawę, że potrzeba lat, aby zarabiać w tym zawodzie przyzwoite pieniądze. Przez kilka lat pracowałam w biurze architektonicznym w dzielnicy East End. Dwa lata temu otworzyłam swoje własne biuro, co w Polsce byłoby raczej niemożliwe - podkreśla Aleksandra Walisz-Thompson.
Wyjazd Polaków za granicę nie wiąże się już tylko i wyłącznie ze znalezieniem jakiegokolwiek zatrudnienia. Nie pracujemy już po to, aby zarobione przez kilka miesięcy czy lat pieniądze przywieźć z powrotem do kraju i móc kupić za nie pierwszy samochód. Coraz więcej Polaków wyjeżdża za granicę na stałe, tam rozwija się zawodowo i zakłada rodziny.
- Przybywa tych dobrze wykształconych, a ponieważ nadal godzą się na niższe pensje niż obywatele Wielkiej Brytanii, coraz większa liczba faktycznie pracuje jako ,,white collars" (białe kołnierzyki), a pewna grupa robi prawdziwe kariery. Obecna emigracja to ludzie młodzi, nastawieni na rozwój i przekonani, że poradzą sobie na zagranicznych rynkach pracy - tłumaczy Artur Ragan, rzecznik prasowy Work Express.
Stawiają na specjalistów
W 2012 roku wyjechało do Wielkiej Brytanii ponad 120 tysięcy osób. Według Home Office ponad 83 proc. polskich emigrantów ma nie więcej niż 34 lata. Oczywiście cały czas można spotkać Polaków, którzy przyjechali do Wielkiej Brytanii za chlebem i imają się każdego zajęcia.
- W najpopularniejszej wśród Polaków "destynacji" wyjazdów zarobkowych - Wielkiej Brytanii - faktycznie najczęściej oferowane są proste prace magazynowe (magazynierzy, operatorzy wózków) i produkcyjne (pakowacze, operatorzy maszyn) a także budowlane (cieśle, murarze). Widać coraz większe zapotrzebowanie na opiekunów osób starszych, kierowców oraz specjalistów IT - mówi Artur Ragan. Powoli zaczynamy jednak wierzyć we własne umiejętności, coraz częściej mamy do wyboru kilka ofert pracy, nie przystajemy na podstawową stawkę, tylko ubiegamy się o wyższą pensję. Przykładowo IT Manager zarabia minimum 40 tys. funtów rocznie, czyli w zaokrągleniu: 20 funtów na godzinę.
Kierunki studiów w Polsce i w Wielkiej Brytanii nieco się różnią, są branże, w kierunku których nasi zachodni sąsiedzi się nie kształcą, ale zapotrzebowanie na nich występuje. Właśnie dlatego angielskie firmy chętnie zatrudniają polskich specjalistów w najróżniejszych branżach - spożywczych, marketingowych, technicznych. I robią to nie dlatego, ,,bo Polakowi można zapłacić mniej", ale dlatego, że są dobrzy w tym, co robią.
Powoli zmienia się nastawienie
Polacy chcą zerwać ze stereotypem głupiego imigranta, który nie mówi po angielsku i ima się byle jakich prac. Mentalnie czujemy się bliżsi Europie Zachodniej, dlatego staramy się dorównać wymogom edukacyjnym i zawodowym. Wraz z naszym podejściem zmienia się również podejście na nasz temat cudzoziemców.
- Od kiedy pół roku temu przyjechałam do Londynu nie spotkałam się z żadną negatywną opinią na swój temat. Moi współpracownicy traktują mnie na równi z innymi, nie patrzą na mnie z wyższością, wręcz przeciwnie - z wieloma z nimi się zaprzyjaźniłam - mówi Katarzyna Sowińska z The Bread Factory.
Eksperci uważają jednak, że opinia na temat Polaków wciąż pozostawia wiele do życzenia. Jedni podkreślają, że w Wielkiej Brytanii traktują nas najlepiej, bo Anglia, a zwłaszcza Londyn, to wielokulturowy kraj, w którym mieszkańcy nie przykładają już wagi do narodowości czy koloru skóry. Drudzy tłumaczą, że właśnie w Wielkiej Brytanii słychać coraz częściej głosy niezadowolenia na nasz temat, bo też właśnie tam osiedlamy się i pracujemy najchętniej. I choć zaczęliśmy pokazywać się z lepszej strony, nasz wizerunek wciąż nie jest najlepszy.
- Polacy pracują za granicą w najróżniejszych zawodach, faktycznie coraz częściej robią karierę w innych państwach, zwłaszcza w Wielkiej Brytanii. Jednak statystyczny Anglik wciąż uważa Polaków za imigrantów, którzy "zabierają" im pracę. Wciąż panuje także przekonanie, że wykorzystujemy ich system pomocy społecznej - mówi dr Piotr Mikiewicz z Instytutu Pedagogiki Dolnośląskiej Szkoły Wyższej. - Zmiany w postrzeganiu, a tym bardziej zmiany utartych stereotypów, to proces długotrwały - dodaje ekspert.
Polacy nie przejmują się jednak takimi opiniami, wręcz przeciwnie mobilizują ich one do większego działania. Kasia mieszka w Canada Water, jednej z najładniejszych dzielnic Londynu, na co dzień pracuje we wspomnianej The Bread Factory, a po godzinach robi kurs z bezpieczeństwa żywności. Ola prowadzi własne biuro, trzy lata temu wyszła za mąż za Anglika, z którym ma córkę Emmę. Stać ją na zakupy w ekskluzywnych sklepach, niedawno przeprowadziła się z mężem do nowego domu w Fulham. Warto dodać, że nieruchomości w Londynie są jednymi z najdroższych w całej Europie. Zakup własnego mieszkania to znak, że sytuacja finansowa jego właściciela jest bardzo dobra.
- Przyznam się, że wybraliśmy tę dzielnicę ze względu na zamiłowanie mojego męża do tutejszej drużyny piłkarskiej. Pracuję co prawda na drugim końcu miasta, ale komunikacja w Londynie jest bardzo dobrze rozwinięta i dojazd zajmuje mi około godziny - opowiada Aleksandra Walisz-Thompson. - Poza tym udało nam się trafić na prawdziwą okazję. Dom kosztował nas niecałe 3 miliony złotych. To tu wyjątkowo tanio - podkreśla.
Obie panie podkreślają, że ich status finansowy można uznać za średni. Nie brakuje Polaków, którzy mogą się poszczycić drogimi samochodami, obecnością na dużych wydarzeniach sportowych czy kulturalnych. W kraju pewnie by nas drażnili, ale za granicą pokazują, że do wszystkiego doszli sami - dzięki swojemu wykształceniu, obyciu i pracowitości.
AB,JK,WP.PL