W życiorysie przedstawimy siebie w samych superlatywach. Niekiedy zdarzy nam się nieco nagiąć rzeczywistość na naszą korzyść. Doświadczony rekruter bez problemu to odkryje. Jak to robi?
Teoretycznie doskonale zdajemy sobie sprawę z tego, jakie informacje przekazujemy pracodawcy za pomocą CV. W końcu to my decydujemy jakie treści się w nim znajdą. A że waga tego dokumentu w procesie poszukiwania pracy jest ogromna, umieszczamy w nim to co najlepsze. Eksponujemy doświadczenie, przekonujemy, że jesteśmy pracowici, rzetelni, uczciwi, kreatywni - jednym słowem najlepsi na oferowane stanowisko.
A ponieważ świetnie wiemy, że niemal każdy w swoim CV kłamie albo przynajmniej trochę koloryzuje, dodajemy sobie kilka atutów. Nasza znajomość języka angielskiego na poziomie komunikatywnym (może nawet z minusem), staje się więc biegłą, a fakt, że potrafimy napisać CV na komputerze i nawet je wydrukować, upoważnia nas do stwierdzenia - bardzo dobra znajomość pakietu office i sprawna obsługa urządzeń biurowych.
Większość specjalistów ds. HR, radzi by nie kłamać w dokumentach, bo kłamstwo ma krótkie nogi. Z drugiej strony konkurujemy z dziesiątkami kandydatów, którzy też starają się o posadę. Nic więc dziwnego, że chcemy wypaść jak najlepiej.
Trzeba jednak pamiętać, że osoba, która będzie czytała nasze CV i zdecyduje, czy warto zaprosić nas na rozmowę kwalifikacyjną, prawdopodobnie ma w swojej pracy doświadczenie i będzie potrafiła wyłapać nasze "kłamstewka" z kawałka papieru. Czytając aplikację dowie się też, że jesteśmy nieporządni, szukamy pracy od pół roku, a w tym czasie nie zdobyliśmy nowych doświadczeń ani umiejętności. Skąd? Przecież my tego nie napisaliśmy, a jednak dla rekrutera będzie to oczywiste. Wszystko przez błędy, których nie jesteśmy świadomi, a które "wychodzą" między wierszami naszego CV.
Zdradziecki komputer
Papierowe CV znacznie lepiej strzeże swoich tajemnic, niż to w wersji elektronicznej. O ile więc zanosimy je wydrukowane do siedziby firmy, możemy sobie pozwolić na pewne uchybienia, o tyle, jeśli wysyłamy aplikację mailem - musimy bardzo uważać. Nie trzeba bowiem informatyka, by ze zwykłego maila z załączonym CV wycisnąć wiele dodatkowych informacji. Czego się z niego dowiemy?
Polecamy: Jak zdobyć pracę bez doświadczenia?
- Przede wszystkim tego, kiedy powstał dokument. Jeśli więc nawet wysyłamy gotowca, zapiszmy go raz jeszcze w nowym pliku, tak by data utworzonego dokumentu świadczyła, że przygotowaliśmy go specjalnie na tę konkretną rekrutację.
- Kolejne informacje kryje w sobie nazwa pliku. Jeśli nasz dokument będzie opatrzony jedynie tytułem CV, pracodawca po zapisaniu go na biurku, czy w teczce z kandydatami, nie będzie nawet wiedział o kogo chodzi. Jeszcze gorzej, jeśli załączymy plik opatrzony napisem CV-17. Mało który rekruter uzna za zaletę, że po raz 17 zmienialiśmy wersję naszej aplikacji i nadal nikt nas nie zatrudnił. Nie używajmy też pieszczotliwych, nieformalnych terminów - Magdusia23CV, z pewnością będzie tematem żartów w firmie pracodawcy, jednak nawet jeśli zaprosi on nas na rozmowę, to raczej po to, by poznać obiekt dowcipów, niż by zaproponować nam pracę. Jak więc nazwać dokument? Zwyczajnie: CV Anna Kowalska.
- Jednym z najgorszych błędów jakie możemy popełnić wysyłając CV, jest dodanie więcej niż jednego adresata. To co, że chcemy jednocześnie tą samą informację przekazać firmie X, Y i Z. Do każdej z nich wyślijmy osobnego maila. Inaczej wysyłamy jasny komunikat, że szukamy jakiejkolwiek pracy i nie zadaliśmy sobie nawet trudu by przerobić CV pod kątem konkretnej oferty. Pracodawcy i rekruterzy bardzo tego nie lubią.
- Wysyłając CV mailem pamiętajmy też, że widać w nim także poprzednie operacje. Jeśli więc przesłaliśmy najpierw dokument ukochanemu, by naniósł na nim poprawki, nie przekierowujmy poprawionej wersji do potencjalnego pracodawcy. Przyszły szef nie musi wiedzieć, że nasz uczynny luby pisze do nas "Proszę bardzo, Kiziu!"
- Tym co rzuci się w oczy jako pierwsze będzie nasz adres mailowy. Prywatnie możemy uważać, że anna.kowalska@xxx.pl to nudny adres i założyć sobie konto slodkakotka@xxx.pl. Jednak do wysyłania CV nigdy go nie używajmy. Jeśli nie mamy bardziej oficjalnego adresu, załóżmy nowe konto, wyłącznie na potrzeby kontaktów zawodowych.
- Dodatkowe informacje bardzo łatwo też wyczytać z samego załącznika - wystarczy chwilę pogrzebać w dokumencie i już wiadomo, że jego twórca marginesy czy akapity robi "ręcznie" używając spacji. To oczywiście nie jest błędem, no chyba, że w CV chwalimy się biegłą znajomością pakietu office.
Zanim więc wciśniemy przycisk wyślij, dokładnie się zastanówmy, czy nie popełniliśmy kardynalnych błędów. I koniecznie "przerzućmy" tekst przez słownik - bo tu także czai się wiele pułapek.
Czarno na białym
Niestety dostarczenie CV w wersji papierowej zamiast elektronicznej, nie uchroni nas przed wszystkimi wpadkami. Co więcej, może budzić pewne zdumienie. Bez względu jednak na formę, przed złożeniem aplikacji, zastanówmy się czy nie popełniliśmy kolejnych błędów.
- Choć wydaje się to absurdalne, wielu rekruterów przyznaje, że zdarzają się anonimowe lub pół anonimowe CV. O ile dokumenty, które nie zawierają żadnych danych personalnych to rzadkość, o tyle brak adresu mailowego czy numeru telefonu, zdarzają się znacznie częściej. A wiadomo, co to oznacza. Osoba weryfikująca podania o pracę, z pewnością nie zada sobie trudu, by szukać namiarów na tajemniczego kandydata. Jego CV wyląduje więc w koszu. Tam też prawdopodobnie znajdzie się teczka kandydata, który nie dołączy klauzuli zawierającej zgodę na przetwarzanie danych albo w nagłówku nie umieści numeru aplikacji - jeśli oczekiwał tego pracodawca.
Polecamy: Jak zdobyć pracę bez doświadczenia?
- Jeśli chwalimy się dobrą znajomością języka obcego - zwróćmy szczególną uwagę na obce słowa - nazwy stanowisk czy programów komputerowych. W takim przypadku błędy natychmiast przekreślą nasze szanse. Podobnie jeśli deklarujemy umiejętności związane z obróbką zdjęć, nie możemy sobie pozwolić na kiepską fotografię dołączoną do podania. Pamiętajmy, że treść naszego CV, nie może być podważana przez jego formę. Dlatego też osoba kreatywna, która aplikuje na stanowisko wymagające właśnie tej cechy, nie może sobie pozwolić jedynie na wymienienie w punktach dotychczasowych pracodawców. Dokument aplikacyjny musi pracodawcę przekonać, że kandydat faktycznie jest twórczy, a nie, że tylko tak o sobie pisze.
- Wiele osób w obawie, że ich dokumenty znikną w stercie podobnych aplikacji, na siłę próbuje się wyróżnić. Najczęściej takie sposoby się jednak nie sprawdzają. Pięć kolorów tekstu i fantazyjne czcionki z pewnością zwrócą na siebie uwagę, istnieje jednak ryzyko, że potencjalny pracodawca uzna nas za osobę niepoważną i kiepsko zorganizowaną.
- Zbyt długie CV (max. 2 str.), to z kolei jasny komunikat, że nie potrafimy ocenić co jest najważniejsze i dokonać wyboru. Nie tylko prezentujemy się więc jako niekompetentni, pozbawieni charakteru i niezdolni do podejmowania decyzji, ale prawdopodobnie zanudzimy rekrutera zanim jeszcze dokończy czytać nasze podanie. Także bałagan w dokumencie - brak chronologii, dopiski, literówki - będą działały na naszą niekorzyść. Niewielu pracodawców chce bowiem zatrudnić osoby niedbałe i niedokładne.
- Warto pamiętać, że staranie się o pracę to sytuacja formalna i takiej właśnie wymaga oprawy. Nie musimy przedstawiać się jako osoba śmiertelnie nudna, wbita od rana do nocy w dobrze wyprasowany garnitur. Jednak wszelkie frywolności są bardzo źle widziane. Tak jak niepoważne adresy mailowe, tak też zdjęcia z misiem, w bikini, czy podczas rodzinnej uroczystości nie przekonają do nas pracodawcy. Podobnie nie warto zamieszczać odnośników do naszych stron na facebooku czy prowadzonego bloga. Źle widziane są też coraz popularniejsze uśmieszki czy podawanie adresów do komunikatorów. Pamiętajmy - szukamy pracy i jedyne co powinniśmy powiedzieć o sobie przeszłemu pracodawcy, to to dlaczego akurat my będziemy najlepszym nabytkiem do jego firmy.
GV,JK,WP.PL